O nas
Nowe
Felietony
Artykuły
Kurier Święt.
Kronika 2018
Historia
Kalendarz
Galeria
Antyreklama
Kontakt
Polecamy
Forum
Archiwum
  
Kurier Święt. »  Kurier Świętokrzyski » Kurier Świetokrzyski, 2019, 2
Treść artykułu:

Strajk i co dalej…?

Artykuł dyskusyjny

 Zastanawiam się jak długo może trwać strajk nauczycieli? Może trwać długo, ale nie do skutku, bo co może być ostatecznym skutkiem tego strajku? Szefowie związków twierdzą, że powodem są niskie zarobki. Może i tak, trudno tu wchodzić w jakiś spór, bo każdy wie swoje, a punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Generalnie, nauczyciele nie pozostawiają złudzeń: powodem strajku są zarobki. Postawili nawet żądania – 1000zł, ale skąd akurat taka kwota? Żądanie zaporowe, na które trudno się zgodzić, zwłaszcza wstecz - od 1 stycznia, gdy rząd, (tu akurat nie ważne czy PiS czy PO) ma zatwierdzony budżet państwa. A więc z góry wiedziano (zwłaszcza szefowie), że żądania są niemożliwe do spełnienia, więc strajk taki z założenia jest polityczny.

O co więc chodzi inicjatorom? Na pewno nie o pieniądze, chociaż na pewno by się przydały. Patrząc na to z boku można dojść do przekonania, że nauczyciele dają się wykorzystywać pod pozorem ugrania pieniędzy. Już wiadomo, że takiej kasy nie dostaną, nie trzeba być geniuszem matematycznym, żeby policzyć ile potrzeba. Chodzi więc o co? To akurat jest proste. Chodzi o wywrócenie rządu, jego destrukcję, destabilizację kraju (w grę wchodzą matury, którymi gra pan Broniarz). Działacze mają nad sobą parasol, ich nie można ruszyć, nawet tych  w szkołach na samym dole, a pozostali, no cóż, różnie może być i ani Broniarz, ani opozycja i KOD ich nie obroni. Oni już będą w Brukseli na stołkach za 30 tys. zł. i będą śmiać się w kułak. A tu na dole nic się nie zmieni, nauczyciele będą „uczyć”, robić te swoje kartkówki, których nikt im nie każe robić, bo co one dają – tylko jedynki, bo dzieci nieprzygotowane, rodzice dalej będą odrabiać kilkustronicowe prace domowe i piec placki, a uczniowie na koniec pójdą z czekoladą za 2 złote po świadectwo. I „nic się nie stało, nic się nie stało”. Są niestety coraz częstsze głosy, że nie będzie już tak jak było, nauczyciele mówią, że będą tylko pilnować. Taka szkolna security.

Ci  nie wiedzą, niestety, jednego, że podcinają gałąź na której siedzą. Groźniejszy jest w tym wszystkim wymiar moralny, bo „takie będą Rzeczpospolite, jakie młodzieży chowanie”. Co powie nauczyciel po powrocie do pracy swoim uczniom, ze  strajkował o 1000 zł.? Przecież młodzież go wyśmieje. W tle słychać frazesy o autorytecie, powołaniu i etosie. Te sprawy niestety skończyły się, gdy do Polski zawitał „najlepszy ustrój na świecie”. Po 1989 roku, ktoś tam nawet próbował ten etos podnosić, ale jak można przejść obojętnie wobec nauczyciela, który przez 3 lata po 89 roku chciał obchodzić dwunastego października  „dzień ludowego wojska polskiego”? Toż on tak dalece tkwił w komunie, że nie zauważył, że ustrój się zmienił…

Podsumowując trzeba powiedzieć, że polskiej szkole nic nie pomoże, nawet 5 tys podwyżki dla każdego nauczyciela, bo nie na pieniądzach szkoła stoi, a na nauczycielach, którzy urządziwszy sobie strajk w czasie egzaminów i matur, bardziej cenią sobie mamonę niż mądrość swoich podopiecznych (nie wychowanków, bo tych już dawno nie mają).

I jeszcze jedno. Szkoły należy zabrać samorządom, które wolą budować boiska i hale, bo myślą, że na tym polega edukacja. Tak na marginesie – ile w roku szkolnym wykorzystane są boiska szkolne? Zaledwie 5 miesięcy, resztę roku stoją w deszczu, śniegu, słocie i błocie.  Skończyć z konkursami na dyrektorów, sprywatyzować, a nauczycieli zatrudnić na kontrakt i znieść stopnie zawodowe, wystarczy staż pracy. Skoro można dobrze uczyć prywatnie na korepetycjach, to dlaczego nie można tego robić równie dobrze w szkole?

Wojciech Kalisz

 

Propaganda w rytmie kurantów

W sobotnie popołudnie burmistrza Dariusz Skiba  spotkał się z mieszkańcami Bodzentyna. Wspomagali go najbliżsi współpracownicy,  do których zresztą burmistrz często się odwoływał „bo mnie nagrywają i muszę się pilnować”.  W sprawach urzędowych nie trzeba się „pilnować”, wystarczy nie mieć tajemnic przed tymi, którzy delegowali do władzy, bo to nie tylko nie wypada, ale byłoby podejrzane.  Pan Skiba zaznaczył, że nie jest karierowiczem, że wystąpił z partii (PO), żeby „służyć ludziom”. A ja myślę, ze ten, kto rzeczywiście „służy” nie mówi o tym, a  … służy.  Gdy ktoś wstępuje do partii, gdy ta jest u władzy, a występuje, gdy traci władzę, to motyw  wydaje się oczywisty. No i gdy „sługa” zarabia  wielokrotność tego co jego pracodawca (przeciętny mieszkaniec), to bełkot o służbie brzmi nie tylko śmiesznie, ale i irytująco.

Wymienione zostały środki przeznaczone na inwestycje w Bodzentynie: 20 tys. na ul. Piłsudskiego, 28 tys. – na Pasiekę i 40 tys. zł. na drewniana kładkę, która przez dłuższy czas robiła za most. No i dyżurna od wielu lat rewitalizacja, termomodernizacja (no i nie wypowiedziana prywatyzacja).

W tym miejscu burmistrz usiłował kompromitować dwójkę bodzentyńskich radnych (Ewelinę Dróżdż i D. Dudka), którzy często głosują przeciw propozycjom burmistrza…  On zaś musi hamować zapędy mieszkańców wsi, którzy chcą zagarnąć środki przeznaczone dla miasta… Nie zdziwiłbym się, gdyby mieszkańcy wsi słyszeli na spotkaniach coś zupełnie przeciwnego… Nie chodzę, nie słyszałem, ale wygrywanie podziału wioski – miasto jest częstą praktyką. Tylko już nieskuteczną, bo miasto wyszło na wieś, a wieś przyszła do miasta….  Wracając do prób dezawuowania radnych: czy dwóch lub nawet trzech radnych jest w stanie cokolwiek zablokować? Radny Dominik Dudek zwrócił zresztą uwagę burmistrzowi, że oni  zostali wybrani  nie przez burmistrza, a mieszkańców i to ich właśnie mają reprezentować, dlatego opowiedzieli się np. przeciwko podwyższeniu cen wody i ścieków (poprzez obniżenie dotacji).

Władza usiłowała chwalić się również planami budowy amfiteatru  między gimnazjum, a tzw. „małpim gajem”. Pomysł doskonały zważywszy na „imprezomanię” obecnej ekipy, ale i magię miejsca. Ponieważ „małpi gaj” ma stać się poważnym biskupim  parkiem, więc może przyszły amfiteatr w ten sposób nazwać, przechowując tradycyjną nazwę? Tylko kto wtedy odważy się w tym amfiteatrze zagrać, zaśpiewać lub przemówić?

Jeden z mieszkańców stwierdził w tym miejscu, że mając wybór miedzy czystą wodą, a igrzyskami - wybiera wodę.  Został pocieszony przez Panią Prezes, że można będzie liczyć na istotną poprawę jakości wody za 15 lat.

Burmistrz Dariusz Skiba stwierdził, że przygotowywał się do tego spotkania, rysując sobie dwa „torty” (posłużył się prawdopodobnie żargonem swoich współpracowników, określających w ten sposób wykresy kołowe) przedstawiające wyniki wyborów.  W Bodzentynie uzyskał  399, a konkurent 830. No i nie wie do tej pory – dlaczego?  Co zrobił złego, kogo skrzywdził?  Wobec takich dywagacji można się tylko uśmiechnąć, ale i zadziwić. Oto gospodarz sporej gminy nie rozumie, na czym polegają wybory i odbiera wynik osobiście. Panie Burmistrzu, ludzie wybierają kogo chcą i w tym wyborze kierują się  swoimi kryteriami… Czy grał Pan kiedykolwiek w karty, szachy, czy choćby warcaby? Czy potrafi Pan przegrywać, czy po  przegranej rzuca pan talią lub szachami?  Równie dobrze ktoś może się poważnie zastanawiać jak to się stało, że Pan dostał aż tak wiele głosów poza

Bodzentynem? Natura demokracji jest taka, że dzisiaj się panu kłaniają (no bo może pan coś załatwić, np. pracę), a jutro przed panem uciekają. Jeśli pan tego nie zrozumie, nie tylko nie kwalifikuje się do funkcjonowania w systemie demokratycznym, ale przeżyje wkrótce szok, który może być bardzo bolesny.

Burmistrz  odwoływał się również do „opinii Rynku Górnego, Rynku Dolnego i sklepów”. Czyżby miał pan zaangażowane w tych miejscach „osobowe źródła informacji”?  Niech pan je pogoni, bo panem manipulują w ściśle określonym celu („dla chleba panie, dla chleba”). Jeżeli chce pan wiedzieć, jak jest odbierany, proszę dalej czytać „Kurier Świętokrzyski” (wiedza skompensuje nerwy). Otrzyma Pan sondaż za darmo i zamiast to docenić, traci Pan czas, żeby napuszczając prokuratorów i sędziów, zamknąć nam usta… Gdyby tak się stało, wtedy „kamienie na zamku wołać będą” i drewniane łaty nie pomogą.

Dariusz Skiba podejmując polemikę z zarzutem przerostu zatrudnienia, wymienił  liczbę zatrudnionych w urzędzie  (71), zapominając, że chodzi nie tylko o urząd, ale takie „przechowalnie” jak PUK, czy Centrum Kultury i nie chodzi tylko o ilość zatrudnionych, ale sposób zatrudniania. Obecni na spotkaniu społecznicy zaproponowali zainstalowanie na odremontowanej remizie strażackiej zegara z kurantami. Radny Dominik Dudek zwrócił uwagę, że do realizacji podobnego projektu przystąpiła już parafia i należy to z nią skonsultować, żeby nie doszło do kuriozalnej sytuacji, że kuranty na kościele sławić będą Boga, a w tym samym czasie na pobliskiej remizie  - grać inną melodię…

I w zasadzie na tym żartobliwym epizodzie z tego spotkania należałoby zakończyć, oddaje on bowiem mentalność i strategię naszej małej samorządowej władzy i jej społecznego zaplecza – trwać na posterunku dziwacznych pomysłów (ale i realnych korzyści) i wydzwaniać sukcesy na rynku…

JD

Na zdjęciu jedna ze sztandarowych inwestycji obecnego samorządu

Światła przed kancelaria tajną

Jeden z Czytelników zwrócił nam uwagę na dziwny weekendowy obyczaj oświetlania bodzentyńskiej sławojki (doraźnie pełniącej również funkcję  „kancelarii tajnej”). Światła włącza się tam w piątek, a wyłącza w … poniedziałek (niezależnie od pory dnia)… Czytelnik wiąże to z polityką oszczędnościową tutejszych władz, które w myśl logiki podwójnego przeczenia zaklinają ponurą rzeczywistość. Dla przykładu: aby ograniczyć zatrudnienie w urzędzie, zwiększa się liczbę pracowników w przedsiębiorstwie komunalnym, żeby poprawić komunikację, buduje się drogi w pole, żeby zmniejszyć deficyt budżetowy, zwalnia się księgowego i wypuszcza obligacje, a gdy już na obligacjach zarobi ich emitent, bierze się kredyt, żeby je wykupić, natomiast żeby zabezpieczyć ruiny zamku, zastępuje się je tzw. pruskim murem (kamienie uzupełnia się drewnianymi łatami). Osobiście, nie podejrzewam jednak, żeby głównym strategiem ekonomicznym była u nas „szeptucha” (w otoczeniu burmistrza są również wybitni racjonaliście, twardo stąpający po ziemi i potrafiący liczyć).  Wydaje mi się, że są to jednak światła antywłamaniowe, rodzaj zabezpieczeń „kancelarii tajnej”, że już  o ważnym materiale genetycznym na bieżąco tu uzupełnianym ze względów estetycznych nie wspomnę…

Sabotaż?

Z informacji upublicznionej przez UMiG Bodzentyn dowiadujemy się, ze  to nie wiatr odpowiada za zawalenie się zabezpieczeń na zamku, a … ludzie.  http://www.bodzentyn.pl/index.php/aktualnosci/1545-skradziono-i-zniszczono-elementy-konstrukcji-zabezpieczajacej-ruiny-zamku Można się domyślać, że chodzi zapewne o ludzi niechętnych władzy, czyli opozycję (przypomnijmy, że za kradzież danych osobowych ze sławojki również posądzono opozycję). Z „oględzin” przeprowadzonych przez pracowników Urzędu i wykonawcę zabezpieczeń wynika podobno, że  coś tam odkręcono i skradziono, co osłabiło konstrukcję i doprowadziło do „katastrofy budowlanej” (no cóż, jaki inwestor i konstrukcja – taka katastrofa). Ten „sabotażysta” musiał być dobrym cieślą, skoro wiedział co odkręcić, żeby uruchomić katastroficzny efekt domina…  Z moich „oględzin” wynika zupełnie coś innego, a „oględziny” pozostałych mieszkańców miasta trwają. Należałoby na koniec wydać „białą księgę” oględzin i hipotez badawczych… UMiG Bodzentyn zapomniał, ze podejrzenia można sobie mieć na prywatny użytek, ale od oględzin sprawdzających i wydawania opinii są wyspecjalizowane  i niezależne instytucje i organy, a nie inwestor i wykonawca… Ze wspomnianej informacji  dowiadujemy się również, że wykonawca zabezpieczeń w ramach gwarancji podniesie konstrukcje z ruin… No i od tego należało zacząć i na tym skończyć. 

W. B.

Tanie wybory?

Przeglądam się rozliczeniu za kampanię  wyborczą  rządzącego  gminą Bodzentyn komitetu wyborczego „Przyjazna Gmina Bodzentyn”.

Zdobycie władzy na kolejną kadencję miało kosztować Skibę i jego ekipę  (oczywiście oprócz serwowanej poza kampanią golonki i … całej zbożnej reszty*)  7.147 zł. i 56 groszy. Znaczną część  tej kwoty wydano na plakaty i propagandową gazetkę. Większość radnych wyłożyła po 200 zł. (rekordziści z rodzin radnych z Bodzentyna, Psar i Świętej Katarzyny wpłacili odpowiednio po 700 zł. i 1000 zł. Kilku radnych szarpnęło się po 400 zł.  Szczególnie hojni okazali się - co zrozumiałe - ci, którzy mieli już powody do wdzięczności). Sam Burmistrz wpłacił 990 zł.

Za Rydlem (tym od polskich jasełek) powiedzieć by można, „że władza u nas tania jak czapka barania”. Albo  jeszcze tańsza, bo z psarskiego zboża  i chyba dlatego taka mocna  … oczywiście władza…

PO

*Uprzedzając ewentualny pozew  kancelarii prawnej ze stolycy  wyjaśniam, że pisząc o „zbożnej reszcie”  nie miałem na myśli środków bezprawnych, jak np. serwowany przez mniej „trzeźwych” kandydatów i w mniej trzeźwych gminach bimber…


 Sesja kompromitacji … władzy

W dniu dzisiejszym Rada  Miejska uchwaliła zapowiedzianą wcześniej podwyżkę cen wody i odprowadzanych ścieków. No, niezupełnie, bo – jak stwierdził wiceburmistrz Andrzej Jarosiński – nowe ceny obowiązują już od jakiegoś czasu, ale wówczas nie chciano zbytnio obciążać mieszkańców i zwiększono dopłaty, aby ceny zakonserwować… Jak zrozumiałem wiceburmistrza, jest już po wyborach i obciążyć już można. Święto demokracji skończyło się, nastała powszedniość. Jak wyliczył radny D. Dudek dla jego przeciętnego gospodarstwa domowego 33% podwyżka oznaczać będzie wzrost na fakturach o 60 zł. kwartalnie. Według szacunków na podstawie danych za 2017 r. gmina zaoszczędzi  na podwyżce  ok. 350 tys. zł. rocznie (spożycie wody – 300 tys. , odprowadzono 145 tys. ścieków, co po przemnożeniu przez kwotę podwyżki, czyli 87 gr. da właśnie taką szacunkową korzyść). Przypomnijmy, ze burmistrz kosztował nas 139 tys. zł. rocznie.

 Tylko dwójka radnych  (Ewelina Dróżdż i Dominik Dudek) zagłosowali przeciwko nowym regulacjom. Argument władzy za podwyżkami (czyt. obniżką dopłat) był druzgocący – skoro są gminy, gdzie ceny wody i ścieków są wyższe, to dlaczego u nas mają być niższe? Argument radnego D. Dudka, że są gminy (np. sąsiednie Górno), gdzie ceny wody są dużo niższe, to dlaczego u nas maja być wyższe, zignorowano, bo nie pasował do przyjętej propagandy. Metoda władzy, porównywania się z innymi,  jest rzeczywiście księżycowa, bo jak ona się ma choćby do pozorów rynku, kalkulacji, wypadkowej kosztów? Kto by się jednak przejmował kalkulacją ekonomiczną – zdziera się tyle ile się daje  i tyle, żeby elektorat przełknął bez nadmiernego narzekania... Wspomniany  bodzentyński radny  wykazywał też, że na zmniejszeniu dopłat nie tyle skorzysta przedsiębiorstwo komunalne i jego inwestycje, co finanse gminy (dodajmy, że  już prawie niewydolne), bo z księgowego punktu widzenia chodzi nie o ceny, a dopłaty do cen . Dodam również, że wstępem do zracjonalizowania polityki finansowej przedsiębiorstwa komunalnego byłoby zracjonalizowanie zatrudnienia i kontrola nad zużyciem wody, a nie mechaniczne podnoszenie cen..

Sesja miała  bardzo autentyczny i parlamentarny przebieg, bo nareszcie są radni, którzy dociekają, pytają, wytykają niekonsekwencje i hipokryzję.. Reakcja burmistrzów była groteskowa. Radnemu Dominikowi Dudkowi zarzucili np., że pokazał się w ... moim towarzystwie… Awansowałem, jak widać, do roli gminnego szwarccharakteru. Stanowczo za wcześnie, bo  ja dopiero podejmuję rzucone mi wyzwanie…

Wspomniany radny wychwycił inny przejaw hipokryzji -  oto Pan Jarosiński zarzuca mu niekonsekwencję… A robi to człowiek, który przed wyborami  publicznie zadeklarował, że jeśli zostanie wybrany radnym powiatowym, nie zrzeknie się mandatu, jak zrobił to już 4 lata temu wybierając stołek wiceburmistrza. . Właśnie się zrzekł, uznawszy, że posada wiceburmistrza bardziej mu odpowiada. Wiceburmistrz wyjaśnił, że zrobił tak, bo doszedł do wniosku, że jako burmistrz może więcej zrobić (dodajmy, że i zarobić, ale dla niego jest to pewnie nieistotne) , niż radny powiatowy… Przed wyborami różne rzeczy się opowiada, ale  tu przekroczona została pewna granica przyzwoitości w dotrzymywaniu konkretnych  zobowiązań…  Niedotrzymywanie słowa jest z tradycyjnego punktu widzenia zachowaniem bardzo ryzykownym – oczywiście  dla tracącego wiarygodność, bo wyborcom jest chyba wszystko jedno, czy w radzie powiatu będzie ta, czy inna maszynka do głosowania.

Rada Miejska postanowiła nie rozpatrywać anonimowej skargi na kierownictwo tutejszego gimnazjum, argumentując jej zignorowanie właśnie anonimowym charakterem.  Prawdą jest, że skarg anonimowych  nie rozpatruje się w typowy sposób, bo nie wiadomo przecież, komu na skargę odpowiedzieć, ale pewne wątki z takich skarg (tu np. dotyczące bezpieczeństwa młodzieży) powinny być przeanalizowane przez właściwy nadzór, i nie pod kątem odpowiedzi, ale ewentualnego uzdrowienia sytuacji (gdyby okazała się chora). Na ten wątek sprawy zwracała właśnie uwagę radna E. Dróżdż, ale pozostali radni  wydają się nie tyle słuchać argumentów, co patrzeć na swojego pana burmistrza i po minie odgadywać, kiedy podnieść rękę do góry (i nacisnąć klawisz)… Irytujące było zachowanie Pani Przewodniczącej Bzymek, która ubolewała, że ktoś nie miał odwagi, aby podpisać się pod skargą. A co pani zrobiła jako ważna osobistość w samorządzie, żeby wyeliminować atmosferę strachu , jaka  daje się odczuć  na terenie gminy (niestety, nie tylko naszej)?

Burmistrz Skiba zwracał się również do mnie, niejednokrotnie obraźliwie, uważając np., że moje oko śledzi go… No przecież po ulokowaniu się w gminie sprawdził pan, że nie ma w gabinecie kamer i podsłuchów? Szanowny Panie, kto przy wiosennej pogodzie śledziłby pański oratorski popis, nieudolnie naśladujący poetów Doliny Wilkowskiej  (obejrzałem fragmenty wieczorem) . Epitety pominę. Dziękował mi pan za rozpoznawalność w Polsce po nagłośnieniu wiadomych sukcesów. No tak, dla polityka (na fb tak się pan chyba prezentuje, zakładam, że wie pan, co ów termin oznacza) nie ważne jest,  co o nim mówią, ważne, żeby mówili… Skoro tak, to jest  niezawodny sposób  na zainteresowanie mediów…, ale po starej znajomości nie podpowiem i nie polecam...

  Piotr Opozda

powered by QuatroCMS