O nas
Nowe
Felietony
Artykuły
Kurier Święt.
Kronika 2018
Historia
Kalendarz
Galeria
Antyreklama
Kontakt
Polecamy
Forum
Archiwum
  
Kurier Święt. »  Kurier Świętokrzyski » Kurier Świetokrzyski, 2019, 1
Treść artykułu:

Okres miodowy skończył się..,.

Przedwyborcza miłość władzy samorządowej do elektoratu wydaje się właśnie kończyć. Na 27 lutego zapowiedziano  posiedzenie Rady Miejskiej, na którym przedstawiony zostanie projekt uchwały o zmianach w dopłatach do cen wody i ścieków, co oznacza istotną podwyżkę tychże cen. Dotychczas, po uwzględnieniu dopłat do cen wody i odprowadzanych ścieków, płaciliśmy 2,59 zł. za m3. Po  spodziewanym przegłosowaniu projektowanej uchwały płacić będziemy 3,46 zł., co oznacza wzrost o 25%.

Podjęcie uchwały poprzedzone zostanie prezentacją audiowizualną prawdopodobnie przedstawiającą  fatalny stan sieci wodociągowej i kanalizacyjnej, uzasadniający podwyżkę. W istocie, stan ów wymaga ustawicznej modernizacji i z zaciekawieniem oczekujemy informacji o planowanej wymianie przestarzałych odcinków sieci i budowie nowych kanałów (bo jak dotąd działano awaryjnie). O premiach, zatrudnianiu nowych menedżerów – niekoniecznie… Pojawiają się również nowe spekulacje na temat powodów zmian w kierownictwie PUK i księgowości gminnej, ale to już raczej deserowy temat, do którego wkrótce wrócimy.

Paweł Kud.

P.S. Podobne wrażenia towarzyszą mi podczas codziennego przejazdu przez most na Psarce… Jaki sens miało zaczynanie przebudowy skrzyżowania tuz przed zimą, a potem przerwanie budowy i narażenie kierowców na cało zimowe uciążliwości? Ano, sens był, trzeba było pokazać w czasie wyborów, że „robi się… „

Męczeństwo, czy rykoszet?

Burmistrz Bodzentyna  w rozmowach z radnymi, dziennikarzami i na spotkaniach z mieszkańcami rozrywa swoje drogocenne szaty* uważając, że jest prześladowany przez opozycję, czego przykładem jest ostatnia „sprawa szaletowa”.

Tak oto, opozycja dokonała mistrzowskiej kombinacji operacyjnej: najpierw zasugerowano władzom posłużenie się przy dostarczaniu nakazów płatniczych sprzątaczkami, później namówiono sprzątaczki do pozostawienia ich w toalecie, następnie wynajęto włamywacza, żeby je ukradł, po czym zorganizowano nagonkę prasową, a na sam koniec zlecono prokuraturze ukaranie burmistrza. Mając takie możliwości, Belweder stoi przed bodzentyńską opozycją szerokim otworem…

Panie Burmistrzu, to Pan, po otrzymaniu władzy w wyborczym prezencie natychmiast „zapodał” poprzednika do prokuratury. To Pan, śladem niesławnej tradycji, próbował oskarżyć swoich mieszkańców  o szkalowanie „konstytucyjnego organu” burmistrza tylko za wyrażenie opinii o zamiarach wydzierżawienia własności komunalnej, a kiedy to się nie udało, wysłał  Pan cywilne pismo procesowe (nawet do szpitala, nazajutrz po poważnej operacji, chyba  jako formę życzenia powrotu do zdrowia). To Pan zaserwował niektórym proces i wyrok tuz po pogrzebie najbliższej osoby,  jako szczególny rodzaj ubolewania…

To przecież  Panu zajęło ponad cztery lata wkręcenie żarówki w latarni przed domem swojego adwersarza, czym naraził go na włamanie (ostatecznie żarówkę  wkręcono po interwencji Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji).

A może chodzi o męczeństwo finansowe? Współczujemy panu konieczności ograniczenia poborów do wyznaczonego przez rząd pułapu, ale mimo to, chyba drastycznie oszczędzając, podgonił Pan trochę spłatę kredytu frankowego ? Trzeba czasami  poświęcić się  i zadowolić  139 tysiącami złotych rocznie, jest Pan młody i rzutki – właściwa kariera dopiero czeka za progiem… 

*uwaga na użytek adwokata i przyszłego sędziego: użyto metafory nawiązującej do zwyczajów żydowskich, zrobili to np. startotestamentowi  Jakub, Ruben, no i arcykapłan Kajfasz

P.K.

Sprawiedliwość jak w Osieku…?

W XVIII w. Osiek Sandomierski stał się sławny dzięki pewnemu wyrokowi sądowemu. Otóż tamtejszy kowal według jednych podań ukradł konia, według innych – zabił sługę miejskiego i w konsekwencji musiał zawisnąć na szubienicy. Był jednak jedynym kowalem w mieście , natomiast było dwóch ślusarzy (lub stelmachów), więc zamiast  winnego kowala powieszono zapasowego … ślusarza… W ten sposób miasto  przeszło do historii…

Ten ukradł, ów obwieszon, sprawa jak w Osieku.
Taka to sprawiedliwość jest naszego wieku.

Czy z Bodzentynem może być podobnie? Chodzi o  słynną już w Polsce kradzież danych osobowych przetrzymywanych w miejskiej toalecie  Burmistrz Dariusz Skiba w rozmowie z Onetem twierdzi, że wyciągnięto już konsekwencje wobec  … sprzątaczek, udzielając im nagany z wpisaniem do akt. https://kielce.onet.pl/bodzentyn-dokumenty-z-danymi-mieszkancow-skradzione-z-miejskiej-toalety/fncwg6l  Twierdzi również, że sprzątaczki robiły za listonoszki od wielu już lat…  Nawet jeśli tak było, to RODO  obowiązuje przecież  dopiero pół roku…

Gdy zajrzymy do biuletynów informacji publicznej urzędów państwowych, samorządowych i każdych innych, to znajdziemy tam tzw. klauzule informacyjną, która już w pierwszym punkcie informuje, kto jest administratorem danych osobowych.  W ministerstwach administratorami są ministrowie, w urzędach gmin - wójtowie, itd. W Bodzentynie i niektórych urzędach sformułowano to troszkę inaczej: administratorem danych jest urząd w imieniu którego działa burmistrz, cytuję:

(Zgodnie z art. 13 ust. 1 i ust. 2 ogólnego rozporządzenia o ochronie danych osobowych z dnia 27kwietnia 2016 r. (Dz. U. UE. L. z 2016 r. Nr 119, str. 1)informuję, iż:

1)    administratorem Pani/Pana danych osobowych jest Urząd Miasta i Gminy w

Bodzentynie, ul. Suchedniowska 3, 26-010 Bodzentyn, tel.41 31 15010,wimieniu którego działa Dariusz Skiba –Burmistrz Miasta i Gminy Bodzentyn)

Sprawa wydaje się więc oczywista i próba wskazywania innych winnych niedopełnienia obowiązków w tym zakresie jest jakby  rodem z dawnego Osieka (bo współczesny Osiek jest nadzwyczaj sympatycznym miastem). Trzeba więc po męsku przeprosić  Panie sprzątaczki za obarczenie dodatkowymi obowiązkami  i przykrości jakie  z tego tytułu poniosły.  Wyrzeźbiona na siłowni klata  przyjmie raczej ów gest bez uszczerbku na honorze…

Paweł Kud.

Najzabawniejsza jest wypowiedź burmistrza dla Tygodnika Starachowickiego:

„To sprawa ma podłoże polityczne. Podejrzewam, że dokonała tego osoba lub osoby, które pewnie nie przepadają za mną – podkreśla w rozmowie z TYGODNIK-iem Dariusz Skiba, burmistrz miasta i gminy Bodzentyn. Kilka dni temu, sprawca o nieustalonej jak dotąd tożsamości włamał się do miejskiego szaletu.”   https://starachowicki.eu/gorace/nie-do-wiary-dokumenty-mieszkancow-skradzione-z-miejskiego-szaletu/

 

Włamanie do archiwum miejskiego zlokalizowanego w … szalecie

(16.02.2019)

Wielu mieszkańców Bodzentyna otrzymało ostatnio pismo o jednobrzmiącej i dramatycznej treści:

„Informujemy, że zidentyfikowaliśmy naruszenie danych osobowych, które dotyczy Pana danych obejmujących imię, nazwisko i adres korespondencyjny. Naruszenie polega na utracie dokumentacji papierowej w wyniku włamania i kradzieży. Skutkiem naruszenia dla pana może być kradzież tożsamości…”

W piśmie zapomniano poinformować o dość istotnych okolicznościach owego „włamania i kradzieży”  danych osobowych. Otóż przeżywamy właśnie trudny okres fiskalnych doręczeń - sołtysi i inkasenci roznoszą mieszkańcom nakazy podatkowe. Oficjalny bodzentyński inkasent obarczony jest bardziej ambitnymi powinnościami, więc do urzędu poproszono sprzątaczki i zobowiązano je do …  rozniesienia nakazów… Kto by się tam przejmował danymi osobowymi, przecież i tak wszyscy się znają…

Rzeczywiście  zapracowane panie (obowiązki sprzątaczek weryfikuje się bowiem nie co cztery lata przy okazji wyborów, ale natychmiast), mające na głowie szalet miejski przy ul. Armii Krajowej, rynek i wiele uliczek, przy okazji sprzątania wspomnianej „sławojki” przy AK, zdeponowały tam (albo po prostu zapomniały) część zwrotnych potwierdzeń odbioru nakazów podatkowych oraz prawdopodobnie część samych nakazów. Może rzeczywiście tam jest ich miejsce? Takie ukryte w najmniej spodziewanym schowku „Archiwum F” (jak Fiskus) Dopowiedzmy tu otwarcie, że sprzątaczki w żaden sposób nie odpowiadają za bezpieczeństwo danych, nie należy ono (ani doręczanie nakazów) do ich obowiązków.

W nocy przyszedł do szaletu złodziej po grzejnik, no i zabrał też archiwum podatkowe (musiał być starej daty myląc papier toaletowy z papierem fiskalnym). Obawiam się, że prawo o ochronie danych osobowych może nie mieć humoru. RODO przewiduje bowiem za naruszenie bezpieczeństwa i wyciek danych osobowych grzywnę (do 10 mln. euro) lub pozbawienie wolności (do 2 lat). Na biednych, co prawda, nie trafiło, ale mieszkańcy wielu bodzentyńskich ulic zostało „obnażonych” z danych personalnych i … danych majątkowych. W urzędowym piśmie jest również mowa o ryzyku „kradzieży tożsamości”, co mimo niezręczności sformułowania, jest najpoważniejszym zagrożeniem związanym ze sprawą karygodnej  lekkomyślności i ignorancji osób odpowiedzialnych za nasze bezpieczeństwo w tym względzie. Może niektóre z nich uda się jeszcze wyłowić na oczyszczalni ścieków  (jeśli rzeczywiście robią za papier toaletowy, a nie za przepustkę do banku). 

 

Filolog w todze

(12.02.2019)

„Mieć taki proces, znaczy już go przegrać"

(Franz Kafka, Proces)

 

Wyrok w sprawie z powództwa Skiby przeciwko mnie o pogwałcenie jego nieskazitelności na łamach „Pobudki” i „Kuriera” miał być ogłoszony jeszcze przed świętami, ale sędzia Wojciech Merta (tak, tak, do niedawna prezes Sądu Okręgowego w Kielcach, odwołany przez Ziobro i wyżalający się „Wyborczej’ za pozbawienie go stanowiska, które należało mu się przecież - cytując klasyka felietonu - “jak psu buda”, no i łańcuch, ale tylko ozdobny) niespodziewanie odwołał wyrok i ponownie otwarł przewód sądowy. Burmistrz Skiba i jego pełnomocnik (brat pawłowskiego wójta, prawnik ambitny, ale średnio skuteczny, no ale ze stolicy, co robi wrażenie), nie mogli ukryć niepewności… Sprawa niby pilotowana, ale … czyżby pamięć zawiodła? Na szczęście okazało się, że to tylko ostrożność sędziego, który postanowił asekurować się wobec ewentualnej apelacji i dopiąć do przyszłego uzasadnienia argument, że burmistrz Skiba jest jedyną władzą w Bodzentynie i obraza majestatu nie mogła dotyczyć nikogo innego. Sędzia aby wywiązać się z obowiązku wobec sprawiedliwości dziejowej (naruszonej przez Ziobrę) przyjął strategię formalno –prawną… Cała batalia poszła o jedno zdanie, a nawet jego część w nawiasie: „Działka znajduje się w dobrej lokalizacji i widocznie w którymś momencie uznano, że można na niej lepiej zarobić (oczywiście prywatnie, bo obecnie rządzący gminą wyznają zasadę, że jeśli my się wzbogacimy, to i gminie będzie lepiej”) Chodzi rzecz jasna o 70 – arową działkę zakupioną przez gminę od sióstr w Świętej Katarzynie z przeznaczeniem na parking, której cześć próbowano następnie wydzierżawić na prywatną działalność gospodarczą. Powyższe zdanie potraktowano jako zarzut korupcji z mojej strony. Ponieważ nigdy nie podejrzewałem tego krystalicznie uczciwego leśnika z Psar o jakiekolwiek nadużycia finansowe ( Pan M. co zeznał pod przysięgą, poszedł po działkę ot tak, z ulicy i miał po prostu szczęście, że akurat była do wydzierżawienia – zbieg okoliczności), więc próbowałem wyjaśnić sędziemu, że władza – to coś więcej niż papier, że Max Weber wyróżnia różne jej poziomy, itd. Komuś może się wydawać (np. jakiemuś prezesowi sądu, posłowi lub ministrowi), że ma władzę, bo dysponuje papierem o wyborze lub nominacji, ale jest jednocześnie na tyle głupi, że musi liczyć się z tymi, którzy są po prostu mądrzejsi lub tymi, którzy poprzez bimber papier mu załatwili albo mają pieniądze … Są więc różne poziomy władzy - jest władza polityczna, ekonomiczna, iluzoryczna i realna. Sąd nie przyjął takiej argumentacji – władza – to papier, a w Bodzentynie papier ma w kieszeni Skiba. Koniec, kropka. Drugi mój argument – to odwołanie do innego klasyka – Adama Smitha, który całą swoją ekonomię oparł na tezie, że „jeśli obywatel jest bogaty, to i państwo jest bogate”, a przecież Smith nie inspirował i nie pochwalał korupcji. Nic z tego, ból zgwałconego sędziego okazał się widocznie tak dotkliwy, że musiał znaleźć ujście… A że PiS – owiec mu się nie trafił, bo akurat tutejsi są na wszelki wypadek grzeczni, to dobry i niżej podpisany. Mam więc na łamach swojego pisma przeprosić burmistrza Skibę i zapłacić mu 900 zł. Ostatnie zdanie należeć będzie do krakowskiej apelacji, ale „czarciej łapy” trudno i tam się spodziewać… Dla mnie jest to forma promocji, że mogę odegrać jakąś rolę terapeutyczną wobec sędziów – ofiar przemocy PiS, choć mentalnie nie nadaję się na męczennika (zwłaszcza) sprawy politycznej… Dlatego trzeba będzie jeszcze raz wypionować kosę. Oczywiście nie na pokrzywdzonego sędziego ani tym bardziej nieposzlakowanego burmistrza Bodzentyna, a wyłącznie na rozregulowaną sprawiedliwość.

Piotr Opozda

 

Próba „czystki” w  Młodzieżowej Radzie Miejskiej w Bodzentynie

(5.02.2019)

W Bodzentynie  od kilku lat funkcjonuje tzw. Młodzieżowa Rada Miejska, w założeniu mająca reprezentować środowiska młodzieżowe miasta i gminy. Od samego początku  rządzące gminą środowisko  burmistrza Skiby  postrzegało radę jako pas transmisyjny swojej propagandy sukcesu  na młodzież szkolną i zamiast poszukiwać z młodymi partnerskiego dialogu, poprzez sekretarza  W. Furmanka starało się kontrolować radę, urabiając radnych juniorów w znanym skądinąd duchu  – „kto nie z Darkiem – tego wałkiem” (za Gomółki i Moczara mawiało się :”kto nie z Mieciem – tego zmieciem”). W  15 – osobowej młodzieżowej radzie pięcioro radnych starało się angażować w sposób niezależny od władzy, polityki (gminnej) i typowego, zwłaszcza wśród  dorosłej rady, wazeliniarstwa… Gdy dodamy do tego dyskretną opiekę ze strony urzędników, zrozumiemy tło wydarzeń  ostatnich dni. Oto  dziewięcioro  radnych złożyło wniosek o … wykluczenie pięciu nieposłusznych wobec … władzy gminnej.  W uzasadnieniu użyto bardzo „mocnych” argumentów _ nieobecności na imprezie Dni Bodzentyna i na wycieczce do sejmu… No a dodatkowo o braku zgodnej współpracy z władzami gminnymi i zaangażowaniu … politycznym.  Okazuje się, że popieranie władzy nie jest polityką, a brak poparcia dla władzy jest polityką… Nie wierzę, żeby młodzież to wymyśliła – na odległość czuć suflerów od pokrętnej argumentacji…

Wstępnie uruchomiono już sąd skorupkowy, zwołując dla zaopiniowania „czystki” komisję rewizyjną.  Podczas jej posiedzenia zabroniono udziału w głosowaniu niezależnemu radnemu, typowanemu do wykluczenia.  Zapowiedziano też, ze podczas finalnego głosowania w radzie, radni niezależni również nie będą mogli głosować nad wygaszeniem ich mandatów. Kto tej dziatwie podpowiada takie koreańskie wynalazki? Niedopuszczenie do głosowania dysponenta mandatu (przed ewentualnym wygaszeniem) jest nadużyciem i głosowanie takie ipso facto byłoby nieważne . Nie dziwię się niezdrowym radom panów Skiby, czy Furmanka, bo ich potencjał jest jaki jest (z pustego i  młoda rada nie naleje), ale tam gdzieś jest przecież wiceburmistrz A. Jarosiński  - nauczyciel. Czego wy chcecie nauczyć młodzież?  Skrótów w traktowaniu norm prawnych i moralnych? Wazeliniarstwa? Czy nie dość takiego w świecie dorosłych? Dlatego proszę czym prędzej zrobić młodym wykład  o  fundamentach porządku prawnego i czym prędzej zneutralizować skandal. Czy to źle, że młodzi dyskutują, spierają się? Przecież o to w tej całej imprezie pod nazwą młodzieżowa rada chodzi – o trening w cywilizowanej debacie. Kto dopuścił do współpracy z młodymi politycznych animalsów, czy nie ma tam już pedagogów? Są obszary, a więc  np. te dotyczące dzieci i młodzieży, które powinny być wolne od gierek i podjazdów. Zostawiacie po sobie (bo to już niedługo potrwa)  finansową pustynię, a więc zostawcie przynajmniej w spokoju młodzież, żeby było komu po was posprzątać….

 

Kochajcie nas, albo was … zniszczymy

(27.01.2019)

Raz po raz, współczesne społeczeństwa (bo to nie tylko nasz polski problem) terroryzowane są  przykazaniem poprawności w myśleniu i mowie. Każde zdecydowane stanowisko atakowane jest (bez wnikania w jego merytoryczną  materię) jako „mowa nienawiści”. Heroldami tej misji na rzecz „miłości” są zwykle ludzie wpływowi – w polityce, finansach, mediach, samorządach. Postawę  tych „misjonarzy” streścić można bardzo krótko: „My jesteśmy waszymi panami, bo nas wybraliście (w jaki sposób, to już nie istotne), więc mordy w kubeł , pochylić głowy i kochać nas!”. Pomijając już powyższy faryzeizm takiej postawy, zastanówmy się nad jej głębszym niebezpieczeństwem. Czy jeśli dziecko przyniesie ze szkoły cudzą rzecz, to otrzyma pochwałę rodziców: „jesteś cudowne i zaradne”. . Nie, jego postępek zostanie nazwany kradzieżą, zdobycz musi zwrócić, poszkodowanych  przeprosić oraz otrzyma stosowną karę, np. w dostępie do telefonu (bo to chyba dziś najdotkliwsze). Tak samo jest w świecie dorosłych. Miłość bliźniego nakazuje szczerość i otwartość , czyli powiedzenie burmistrzowi, ministrowi lub wojewodzie w twarz: „marnujesz publiczny grosz, uprawiasz prywatę, jesteś nieudolny”. Tzw. język miłości w życiu publicznym, czyli kadzenie, chwalenie, uprawiają ludzie podli i nie ma on nic wspólnego z miłością, a jest narzędziem pospolitego interesu, np. załatwiania posad, dodatków motywacyjnych i dotacji. Władza zwykle się na to nabiera, bo jest tym samym podszyta i w stosunku do swoich przełożonych zachowuje się równie obłudnie.  https://www.youtube.com/watch?v=11W-toNG3eU

Jest zrozumiałe, ze nazywanie rzeczy po imieniu nie ma nic wspólnego z oszczerstwem i obelgami, ale te od wieków są już kategoria karną.

Do miłości powszechnej (oczywiście w słowach) wezwał również tutejszy burmistrz podczas obchodów rocznicy Powstania Styczniowego. https://www.facebook.com/darek.skiba.11   Jak mówił, zrobił to „z potrzeby serca”. Jeżeli serce potrzebuje ściągawki, to chyba jest z nim coś nie tak… Bełkot samorządowców wpisuje się w propagandową ofensywę miłujących środowisk  - miłujących aż do wyssania ostatniej publicznej złotówki… Przebrani w patriotyczne kostiumy i przyozdobieni w narodowe kokardy zapominają, że czczą rocznicę wydarzenia, które było wielkim narodowym sprzeciwem wobec niewoli, zdzierstwa, obłudy i zakłamania. Sprzeciwem nie w słowach, ale w czynie. Powstańcy ginęli, także tu – w Bodzentynie, żeby w życiu publicznym panowała prawość . Zastanawia mnie, czy włodarze  miast i miasteczek, które w 1863 r. poszły w „bój bez broni”, a potem oddawali życie na szubienicach lub katordze, mogliby  dziś spojrzeć swoim przodkom prosto w oczy? Pewnie tak, zakłamanie przyozdobione kokardami sięgnęło poziomu przyznawanych sobie apanaży i przywilejów.  Mogą państwo bełkotać z kartek i telewizyjnych okienek, co tylko pani Ewa z innym panem od pijaru w ramach służbowych obowiązków wam napiszą, ale przynajmniej zostawcie Powstańców w spokoju…

Przetasowania w administracji gminnej

Na ostatniej sesji Rady Miejskiej w Bodzentynie burmistrz Dariusz Skiba poinformował o odwołaniu Skarbnika Gminy Artura Nadolnego i nominowaniu nowego  - Pani Danuty Kopeć. W takiej sytuacji rada musi zatwierdzić obydwie decyzje. Radny Dominik Dudek poprosił burmistrza Skibę o podanie przyczyn zmiany na tym odpowiedzialnym samorządowym stanowisku. Dariusz Skiba oraz wspomagający go zastępca Andrzej Jarosiński argumentowali, ze Burmistrz ma prawo do kompletowania zespołu kierowniczego i tłumaczyć tego nie musi... Fakt, prawo takie ma, ale zważywszy na wagę decyzji, radni powinni mieć jednak okazję do szczegółowego poznania możliwości merytorycznych nowego skarbnika. Oczywiście, większość radnych nie jest tym zainteresowana, traktuje widocznie swoją misję publiczną nie jako mandat wyborców, a … zlecenie Burmistrza, no ale niektórzy z nich chcieliby jednak znać możliwości merytoryczne nowego skarbnika zanim klepną „tak” w klawiaturę laptopa … Co prawda, czołowy „decyzyjny” skwitowałby sprawę krótko: „Po co wam pytać, przecież i tak my przegłosujemy, bo mamy większość”, ale zwykły szacunek wobec radnych nakazuje pewne standardowe zachowania… Skoro jednak ci nie potrafią się szanować, to czy można dziwić się arogancji jakby nie było podlegającym radzie burmistrzom?

Na uwagę zasługuje argument Andrzeja Jarosińskiego, że decyzje o powołaniu miejscowych fachowców wychodzą naprzeciw postulatom opozycji, która od dawna krytykowała faworyzowanie „przybyszy” z zewnątrz… No to wypada się cieszyć i mieć nadzieję, że również pozostałe postulaty znajdą zrozumienie… Przypomnijmy je: inwestycje środowiskowe w pozostałej części gminy (głównie kanalizacja, modernizacja sieci wodociągowej i oczyszczalni ścieków), odbudowa rozsypujących się dróg, dokończenie rewitalizacji Bodzentyna (ale nie tylko poprzez „magiczne okulary” wirtualnej rzeczywistości) , no i poważne traktowanie  mieszkańców (terminowe i poważne odpowiedzi na zapytania, usprawnienie pracy urzędu). No i przede wszystkim oszczędzanie, bo bez niego nie będzie środków własnych na niezbędne inwestycje.

Zarząd spółki komunalnej (a raczej jedyny gminny udziałowiec tej spółki), odwołał także prezesa M. Kitlińskiego, powołując na jego miejsce dotychczasową wiceprezes M. Jamróz. Ta jednak została wybrana radną, a nie może łączyć tego mandatu z funkcją w Zarządzie gminnej spółki… Obecnie tłumaczy, że po rozważeniu, gdzie będzie bardziej przydatną, wybrała jednak zarząd i rezygnuje z mandatu, co oczywiście będzie skutkować powtórką wyborów w Świętej Katarzynie…

Rzecz w tym, ze godząc się na udział w wyborach Pani Jamróz już wiedziała, ze nie może łączyć tych funkcji (ustawa o samorządzie gminnym "art. 24b. 1. Osoba wybrana na radnego nie może wykonywać pracy w ramach stosunku pracy w urzędzie gminy, w której uzyskała mandat, oraz wykonywać funkcji kierownika lub jego zastępcy w jednostce organizacyjnej tej gminy. Przed przystąpieniem do wykonywania mandatu osoba ta obowiązana jest złożyć wniosek o urlop bezpłatny w terminie 7 dni od dnia ogłoszenia wyników wyborów przez właściwy organ wyborczy.") , a jednak startowała, narażając  budżet na koszty powtórki wyborów. No ale to przecież nie nasze pieniądze… Jednak chyba nasze, nie wirtualne…

W kuluarach mówi się również o możliwości złożenia mandatu radnego powiatowego przez wiceburmistrza Andrzeja Jarosińskiego, co jest oczywiście niemożliwe, zważywszy na jasną deklarację przedwyborczą pana Jarosińskiego, że tym razem potraktuje wyborców poważnie i uszanuje ich wolę, godnie i skutecznie reprezentując w Radzie Powiatu.

W najbliższą niedzielę  mieszkańcy Bodzentyna zdecydują w głosowaniu na co przeznaczyć tzw. budżet obywatelski. Jest to w gruncie rzeczy kość do ogryzienia rzucona przez władze samorządowe mieszkańcom poszczególnych sołecyw, którzy decydują na co przeznaczyć pewne środki z miejscowych podatków. W przypadku miasta Bodzentyn jest to ok. 100 tys.  zł. Jest kilka propozycji zainwestowania tych pieniędzy: rozbudowa parkingu przed ośrodkiem zdrowia, dofinansowanie przedszkola, projekt na rozbudowę stadionu „Łysicy” i zorganizowanie zawodów zapaśniczych dla młodzieży szkolnej. Niektóre z tych projektów dotyczą ewidentnych powinności samorządu, który ze swoich środków budżetowych powinien je realizować, nie sięgając do budżetu społecznego… Inne opierają się na loterii, bowiem wydawanie pieniędzy na projekt ma sens, gdy ma się realne zabezpieczenie na realizację inwestycji… W sumie jednak, to podatnicy z Bodzentyna decydować mają o przeznaczeniu tych środków, bo oni się na nie składali…

http://www.bodzentyn.pl/index.php/aktualnosci/1460-budzet-obywatelski-miasta-bodzentyn-glosowanie-nad-projektami-juz-20-stycznia

powered by QuatroCMS