O nas
Nowe
Felietony
Artykuły
Kurier Święt.
Kronika 2018
Historia
Kalendarz
Galeria
Antyreklama
Kontakt
Polecamy
Forum
Archiwum
  
Kurier Święt. »  Kurier Świętokrzyski » Kurier Świętokrzyski,2018,nr 7
Treść artykułu:

Razem, wspólnie pracujemy dla…?

W oryginale jest „dla dobra gminy”… Ale czy na pewno? Chodzi oczywiście o burmistrza Skibę i jego ekipę radnych (na zdjęciu wyżej). Przypuszczam i zakładam, że są wśród wyżej wyszczególnionych przedstawicieli ludu pracującego miasta i wsi  (bo w większości obecni kandydaci zaliczyli już staż radnych w minionej kadencji) ludzie poważnie traktujący swój mandat, ale znaczna ich część wykazała jednak szczególną troskę o głównie siebie i swoje rodziny. Zatrudnienie zięcia, syna, żony, znowu zięcia, jeszcze raz syna… kupno działki u zaprzyjaźnionego sąsiada, itd. Itd. No a sam pryncypał? Mocno podciągnął spłatę własnych zadłużeń, a pobory w wysokości maksymalnej na jakie pozwala prawo…

Sprecyzujcie więc, państwo, swój slogan i poprawcie pod względem gramatycznym, a wtedy zabrzmi to tak: „Razem dla siebie i swoich bliskich”.

 

Skuteczny, czy przebiegły?

Andrzej Jarosiński, kiedyś Przewodniczący Rady Miejskiej i kandydat na burmistrza, a obecnie wiceburmistrz, należy niewątpliwie do sprawniejszej części obecnie rządzącej ekipy. Nie jest więc przypadkiem, że to on właśnie wziął na siebie ciężar obrony swoich kolegów podczas wyborczej batalii, no a przy okazji reklamując się w walce o mandat radnego powiatowego. Może od tego zaczniemy… Cztery lata temu, zgodnie ze swoją taktyką „gry  do dwóch bramek” (a więc bez względu na wynik bycia zawsze wygranym), zabiegał o zwycięstwo Skiby (oczywiście niezbyt otwarcie, żeby nie narazić się poprzedniemu burmistrzowi), ale też o mandat radnego powiatowego z PO. Przypomnijmy, że do partii tej wstąpił, kiedy ta była u władzy, traktując ją jako asekurację przed ewentualną zemstą burmistrza Kraka po przegranych z nim wyborach samorządowych. No i wygrał na obu skrzydłach – Skiba został burmistrzem, a on otrzymał mandat radnego powiatowego. Ponieważ Skiba obiecał mu wice burmistrzostwo, z mandatu … zrezygnował… No właśnie, wyborca potraktowany został jak „frajer”, jak amator samochodów  przez ich sprzedawcę….?

Jak potraktowałby pan faceta, który kupił od pana samochód, pojechał nim na wczasy do Chorwacji, a po 14 dniach zwrócił, bo trafił mu się lepszy? To przecież taka sama sytuacja… Czy obecnie, gdy otrzyma Pan mandat radnego, a Skibie uda się po raz drugi nabrać wyborców na swoje „sukcesy”, zrobi pan podobnie? Mandat przekaże komuś innemu, a sam zostanie na stołku wiceburmistrza? Jest pan sportowcem, czy to  fair play?

Na spotkaniach przedwyborczych usiłuje pan dezawuować przeciwników, mówiąc o „sukcesach” swojej ekipy. Zaglądam do pańskiego oświadczenia majątkowego i do uchwały budżetowej gminy. .. Dlaczego inaczej traktuje Pan własne gospodarstwo domowe, a inaczej zarządzane przez siebie gospodarstwo gminne? Już jako wiceburmistrz, natychmiast spłacił Pan własny dług i obecnie jest na zdecydowanym plusie – za 2016 r. 113 tys. zł z tytułu pracy, w ubiegłym roku 103 tys. (ominęła pana nagroda?) i żadnego długu!

A gospodarstwo gminne? Kłopoty z płatnościami wymagalnymi, zadłużenie gminy i gminnego przedsiębiorstwa sięgające rocznych dochodów… Dlaczego gminne gospodarstwo traktują panowie inaczej, niż swoje własne? Czyżby to gminne służyło wam tylko do zaspokajania osobistych potrzeb? Proszę więc przynajmniej o powściągliwość w autoreklamie, no i decyzję, czy interesuje pana stołek wiceburmistrza, czy radnego powiatowego, czy obstawia pan oba stołki, bo lepiej potem z jednego zrezygnować, niż stracić obydwa?  Wyborcy musza to wiedzieć, musza wiedzieć, czy kupują auto na 2 tygodnie, czy na lata. Proszę zejść ze szkolnego boiska sportowego i zacząć zachowywać się jak na dorosłego faceta przystało, czyli poważnie.

Piotr Opozda

Gmina prawnikami stoi, a prawo śpi…

Kilka dni temu pisaliśmy o sądowej przegranej burmistrza Dariusza Skiby. Warto przy okazji zatrzymać się na obsłudze prawnej UMiG Bodzentyn. W poprzednich kadencjach, za burmistrza Marka Kraka, zajmowała się tym  jedna prawniczka i kosztowała ona budżet gminy   Po zmianie władzy, nowy burmistrz D. Skiba zatrudniał kolejno kilku prawników (a nawet równolegle) i koszty obsługi prawnej ustawicznie wzrastały. W 2015 r. wydawaliśmy na prawników 24 tys. 885 zł. ,w 2016 r. zapłaciliśmy im już  59 tys. 778 zł., a w ubiegłym roku - 51 tys.894 zł. Aktualnie obsługą Urzędu (i osobiście burmistrza Skiby) zajmuje się Paweł Wojtas, brat wójta z Pawłowa. Do głównych obowiązków prawnika należy opiniowanie uchwał Rady Miejskiej. No i tu mamy sprawdzian fachowości warszawskiego adwokata. Pozew skierowany do mnie świadczy np. o kardynalnych brakach w umiejętności czytania ze zrozumieniem. Wiele uchwał uznano za niezgodne z prawem, przy czym niektóre nadal funkcjonują w obiegu prawnym (jak chociażby uchwała o zgodzie rady na zakup działki w Świętej Katarzynie), a tylko kwestią czasu jest jej unieważnienie przez sąd administracyjny, bowiem posiada rażący błąd. No i wreszcie ostatnia przegrana z Łysakiem…  Wyszczególnione koszty nie obejmują oczywiście służby zdrowia, której szefowa miała w swoim czasie odrębną obsługę prawną. Najciekawsze jest natomiast to, że zatrudniani za nasze pieniądze prawnicy zamiast służyć nam, wykorzystywani są do … uciszania nas.

Piotr Opozda

 

Tupet

Dariusz Skiba upublicznił właśnie swoje sukcesy za ostatnią kadencję w formie filmu i  gazetki. Oczywiście, pod szyldem samorządu, więc czyżby także za pieniądze swoich konkurentów? Jeśli za swoje lub swojego komitetu wyborczego, to poprosimy o rachunek, żeby się upewnić, a jeśli za nasze gminne, to też poprosimy o rachunek, bo chcemy wiedzieć, ile pańska reklama nas ewentualnie kosztuje. Nie przesądzam więc, kto za te bzdury płacił, ale jako podatnik chcę wiedzieć  https://www.facebook.com/darek.skiba.11?__tn__=%2CdC-R&eid=ARANq1KEYmRJoABJDJZIivvGouXdn8ilc9cAihrw_ZeqRsT6AhA4YtNmSlqXeGuEY4yP2ISM4RwRq6Wk&hc_ref=ARRjXhmzsf80feDlXY-pIE8RlpT4WgAp6k3WWXFoVNe4F8RBUnpGKcZ0_eIzNawmH7c&fref=nf

A teraz o samym materiale. Wyszczególniono sukcesy – inwestycje w postaci odświeżonych ścian budynków samorządowych, pozyskane środki, itd. Zapomniano nadmienić, kto te remonty przeprowadzał, a to też przecież beneficjenci… Zapomniano też podsumować zadłużenie gminy, bo wtedy okazałoby się, że to wszystko na kredyt,  a więc dopiero za kilkadziesiąt lat, gdy się to spłaci, będzie można powiedzieć, że to nasze… No ale wtedy po odpicowanych elewacjach nie będzie już śladu. O panu też już na szczęście ludzie zapomną, będzie pan tylko nieudanym epizodem w historii tej gminy, któremu trafiła się fucha i mógł spłacić swoje własne kredyty. To jest pana najważniejszy sukces, ale czy nasz?

Najzabawniejszy jest pański bełkot o odpolitycznieniu samorządu… A kto sprowadził po wyborach do Bodzentyna PO – owców,  którzy stracili posady w Kielcach, kto rozsyłał sms- y w czasie wyborów prezydenckich i kto wreszcie chciał przykleić się do PiS, tylko potraktowano pana z kopa? Dla władzy i korzyści pójdzie pan z każdym, bo należy pan do przeważającej dziś kategorii samorządowców, którzy nie mają poglądów, a tylko potrzeby…

Przeglądam lajki pod pańskimi wypocinami. Kogo widzę? Są oczywiście ci, którzy skorzystali, ale lajkowicze Skiby - to już temat na następny materiał.

Tymi samymi drogami co burmistrz Skiba chwali się też PSL w swojej wyborczej gazetce… Nikomu nie przyszło jednak do głowy, by napisać, kto za te inwestycje drogowe i remontowe   płacił? Mają jak widać wielu ojców, ojczymów, a nawet macochę z Łysej Góry, a rzeczywistego sponsora, czyli tych płacących podatki, na wykazach brakuje. Oto cała wasza filozofia ! A swoją drogą, odnosząc się do niektórych materiałów wyborczych lub krypto wyborczych, odnoszę wrażenie, że dzisiaj, żeby dobrze i skutecznie skłamać, to trzeba wynająć zawodowego kłamcę.  Ale wynająć też trzeba umieć.

Piotr Opozda

Skiba przegrał z Łysakiem

Pisaliśmy niedawno o „drodze widmo” za ponad 682 tys. zł., łączniku między Krajnem Zagórzem, A  Wilkowem, która utknęła gdzieś w szczerym polu, bo wójt Górna ma pilniejsze sprawy, a budowę zaczęto bez uzgodnienia między gminami. Tak przynajmniej twierdził wójt Górna, za co burmistrz Bodzentyna podał go rzecz jasna do sądu, bo on wszystkich podaje uważając, że prawnik z Warszawy Paweł Wojtas  wszystko mu wygra… No i burmistrz Skiba przegrał, o czym świadczy chociażby zdjęcie wyżej, z informacji Radia Kielce   http://www.radio.kielce.pl/pl/post-76622


Reklamy za nasze pieniądze ciąg dalszy…

Wiadomo nie od dzisiaj, ze władze samorządowe wykorzystują niejednokrotnie imprezy finansowane ze środków publicznych (czyli za nasze podatników pieniądze) do autopromocji, czy wprost agitacji wyborczej. Tak było ostatniej niedzieli w Wiącce, w gminie Bodzentyn. Tradycyjnie już odbyło się tam tzw. Święto Ziemniaka sponsorowane przez samorząd i pod patronatem marszałka Jarubasa z PSL. Organizatorzy tak wykombinowali, żeby uczestnikom imprezy towarzyszył baner ubiegającego o ponowny wybór burmistrza Dariusza Skiby (co widać na załączonym zdjęciu . Burmistrz Skiba jest bardzo wrażliwy, gdy zarzuca mu się łączenie sfery publicznej z prywatną (skarży się do prokuratury, odwołuje do sądu), a taki zabieg marketingowy, jaki widzimy na zdjęciu, jak  nazwać? Aaa rozumiem, to tylko przypadek, taka zbieżność w czasie i przestrzeni…

Piotr Opozda

źródło - strona UMiG Bodzentyn. http://www.bodzentyn.pl/index.php/aktualnosci/1332-pieczony-ziemniak-krolowal-w-wiacce

 

Uroczystość na Rynku Górnym

Z listów

Z inicjatywy Pana Dariusza Świetlika mieszkańcy Bodzentyna oddali hołd żołnierzom Polskiego Państwa Podziemnego. Z uwagi na moje  przekonania, udałam się na Mszę Świętą, która odbyła się w kościele pod wezwaniem świętego Stanisława Biskupa Męczennika. Następnie zebrani przeszli na płytę Rynku Górnego, gdzie Pan Dariusz Świetlik wraz z Panem Posłem Lipcem w pięknych słowach mówili o ludziach walczących o Wolną Polskę. Szerzej opisane jest to na stronie Radia Kielce http://www.radio.kielce.pl/pl/post-76355

Podczas uroczystość Pan Dariusz Świetlik ogłosił, że wystartuje na Burmistrza Miasta i Gminy Bodzentyn w tegorocznych wyborach oraz zaprezentował „swoją drużynę radnych”. 

Wszystko przebiegało w niezwykle spokojnej, miłej i przyjaznej atmosferze, aż do zakończenia. Wówczas larum i wrzask podnieśli dwaj obecni radni, którzy kandydują również w tegorocznych wyborach. Dla mnie postronnej obserwatorki był to szok! Z drugiej jednak strony zauważyli oni wysoki poziom Pana Dariusz Świetlika i ludzi go otaczających i uznali „że władza chyba zaczyna im wymykać się z rąk...”. Rozległy się ich krzyki rozpaczy, bo zarówno jeden jak i drugi wiele zrobili w tej kadencji. m.in. radnego Stanisława Chrzęszczyka ze Wzdołu syn znalazł zatrudnienie w Urzędzie Gminy, natomiast żona radnego z Psar Tadeusza Zielińskiego znalazła pracę w Miejsko Gminnym Centrum Kultury i Turystyki w Bodzentynie.  Chociaż sama jej się dziwie bo raczej nie za dobra to praca bo „tam słabo się zarabia, nie to co w PUK-u, a jeszcze drzwi są otwarte i każdy może wejść”.  

Podsumowując  zachowanie dwóch radnych:  wstyd mi jako mieszkance gminy, że ktoś taki nas reprezentuje. Nie potrafili zachować taktu i powagi chwili, a bezpardonowe próby wywarcia presji na Pośle Krzysztofie Lipcu były żałosne. 

 

 

Teresa C.

 

Głos z gminy Pawłów

(30.09.2018)

1. Dla stołka i kiesy

Wszyscy posiadający tzw. „społeczne stołki”, za które pobierają diety chcą je utrzymać, no powiedzmy za wszelką cenę. Radni powiatu pobierają około 2 tys. złotych, radni gmin około 1000zł. Ponadto jeśli radny pełni jakieś funkcje i zasiada w komisjach może liczyć na dodatkowe pieniądze. Kiedyś w komisjach mogły zasiadać osoby spoza rady, obecnie tylko radni. Dawało to pewną możliwość intelektualnego wzbogacenia komisji o osoby kompetentne. Jeżeli do komisji oświaty weszli nauczyciele to coś tam wnieśli, w komisji zdrowia lekarze wiedzieli chociaż o czym mówią. Obecnie komisją oświaty może kierować radny po podstawówce, a komisją budżetową matematyczny głąb. Po co się dzielić kasą – my rządzimy, my nie dzielimy się z nikim. Jeden radny może zasiadać w kilku komisjach. No w sumie jest o co walczyć.

             Społecznictwo, ideologie i dobro ogółu należy włożyć między bajki. Dlatego trwa tu ciągła walka. Jedni chcą na stołki wskoczyć, ci co je mają chcą je utrzymać, a jeszcze inni wspiąć się wyżej. Powstają więc czasami kosmiczne koalicje, które  w normalnym czasie nie mogłyby funkcjonować. Zresztą dziś wszystko jest możliwe. No ale przyjmijmy jednak, że każdy mając jakieś polityczne zasady, dla stołka ich nie porzuci. Naiwność!

            Koryto mówiąc brutalnie to najwyższa ideologia. Radni i kandydaci bez skrupułów przechodzą z partii do partii, nic sobie nie robiąc z woli wyborców. Wybierali radnego                     z PiS, a na koniec kadencji wylądował w PSL, tylko dlatego by utrzymać jakiś tam stołek. Ludzie bez zasad, twarzy i krzty przyzwoitości, jak gdyby nic stają do kolejnych wyborów. Niestety naiwny elektorat oddaje takim farbowańcom swój głos. Partia rządząca zabiega                        o silnych kandydatów łamiąc wszelkie zasady przyzwoitości, wspierając czy udzielając poparcia ludziom, którzy na to nie zasługują. Przykładem jest tu Marek Materek – polityczny syn Róży Thun, obecnie wspierany przez PiS. No odrobina przyzwoitości by się tu przydała. Poza tym sprawę tą załatwiono poza plecami Krzysztofa Lipca posła ze Starachowic.  Można posła Lipca nie lubić, ale należy mu w tej kwestii przyznać rację. Przecież pan Materek jeśli zostanie prezydentem, będzie miał PiS w głębokim poważaniu. Identycznie jest w przypadku pana wójta Wojtasa, który ku własnemu zaskoczeniu też dostał wsparcie PiS.  No ludzie – „odrobinę szacunku” jak powiedział klasyk.

            Sprawa kolejna to tworzenie się komitetów wyborczych z górnolotnymi nazwami. Wszyscy są tak oddani ludowi i dla niego chcą działać, że prześcigają się w wymyślaniu kolejnych bzdur. Np. „razem dla mieszkańców”, „gmina X nasz wspólny dom”, „solidarni w działaniu”, „dla dobra X” itd. Przykro, ale przypomina się poprzednia epoka, gdzie pełno było haseł tego typu. Dla przykładu „wspólnie budujemy naszą gminę”, „nasza gmina naszym socjalistycznym dobrem”. Hasła to my lubimy, tylko co z tego wynika. Proszę sobie zadać takie proste pytanie. Ile razy wyborco przez 4 lata widziałeś swojego radnego – gminnego czy powiatowego?, ile razy ci pomógł?, co zrobił dla swojej miejscowości? A zapytaj go ile przez te cztery lata zarobił? Czy słusznie mu się to należy? Jeśli nie, to nie popełnij w tych wyborach tego samego błędu. Nie wybierajmy tych śmiejących się z plakatów cyników i cwaniaków.

 

2. Demokracja bez demokracji

 

            Stare powiedzenie mówi, że demokracji trzeba pomagać. Takiego zdania jest większość wybranych wcześniej włodarzy. Niektórzy nawet są bardzo przezorni. Wójt gminy Pawłów stworzył własny komitet wyborczy nie tylko aby powtórnie startować na wójta, ale też dlatego aby do niego zaprosić potencjalnych radnych. Ci co startują z listy wójta, myślą, że już są radnymi. Wójt kompletował listę tak, że nawet dla lojalnych do tej pory wobec siebie ludzi stworzył konkurencję. Przykładem jest tu Brzezie, gdzie na miejsce podpadniętego radnego z poprzedniej kadencji oraz sołtysa, wójt zaproponował swojego człowieka. Radny i sołtys, a właściwie sołtyska podpadli za to samo. Radny nie dość skutecznie wspierał wójta w tworzeniu w Brzeziu wysypiska śmieci, a sołtyska zmobilizowała mieszkańców do oporu przeciwko wójtowi.

            Jedyny konkurent dla urzędującego wójta, który zarejestrował swój komitet                     z zamiarem startowania na ten urząd, ostatecznie znalazł się w komitecie wójtowskim, startując jedynie na radnego. Nie wiadomo czy strach go obleciał, czy wójt z przezorności wolał go przekabacić na swoją stronę.  W minionych latach nawet taki pewniak na wójta jak Ignacy Gierada organizował sobie konkurentów, stwarzając pozór demokracji. Swego czasu byłem świadkiem rozmowy jaką radny odbył z wójtem Ignacym „czy będzie radnym na przyszłą kadencję. Wójt odpowiedział, że nie. Jak to? - spytał zdziwiony radny”. Obecny wójt widocznie woli konkurencję eliminować w przedbiegach. Czy jest aż takim pewniakiem? Wyborcy dla przekory mając na kartce do głosowanie „tak” lub „nie” skreślą zapewne „nie”, ponieważ nie są przyzwyczajeni do takiego głosowania. Zamiar taki może być też przez wyborców zrozumiany opatrznie. Gmina Pawłów może więc zostać bez włodarza.

 

 

3. Skażona woda

 

            W  dniu 28 września, pocztą pantoflową i prywatnymi sms rozeszła się wieść, że woda w ujęciu Szerzawy, z którego zaopatrywane jest kilkanaście miejscowości jest skażona mikrobiologicznie. Co prawda na stronach gminy Pawłów w zakładce „ostrzeżenia” małym drukiem jest notatka, że woda jest skażona i trwa chlorowanie zalecone przez Sanepid, ale trudno ją znaleźć. Chodzą słuchy, że woda była skażona już wcześniej, ale władze gminy tego nie upubliczniły. Zresztą, umieszczenie takiej informacji w bocznej zakładce, a nie w aktualnościach jest dużym błędem, jakby wójt gminy i jego służby chciały tę informację ukryć.

         W dniu 29.09 pod tym tekstem ukazał się komunikat na czerwono następującej treści „GZUI Brzezie informuje, że w próbach wody pobranej z ujęcia wody w Szerzawach w dniu 28 WRZEŚNIA (piątek) o godz. 9:00 NIE STWIERDZONO zanieczyszczeń mikrobiologicznych. Woda NADAJE SIĘ DO SPOŻYCIA – oficjalny komunikat w tej sprawie wyda SANEPID w poniedziałek (ze względu na weekend)”

Przez dwa dni mieszkańcy nie wiedzieli o tym skażeniu, mimo, że istnieje indywidualny system powiadamiania sms i inne formy powiadamiania. Władze zaspały, czy celowo niezbyt skutecznie powiadomiły mieszkańców. Takie niedopatrzenie na miesiąc przed wyborami? A gdzie byli radni tych miejscowości? – pewnie drukowali już plakaty na kolejną kadencję.

Wojciech Kalisz

Kandydaci zawiśli…

(26.09.2018)

Oczywiście nie na latarniach, jak w rewolucyjnych czasach bywało, a na bilboardach i plakatach…  Wykastrowani z pieprzyków, blizn, zezów, zgryzów, odmłodzeni i jacyś tacy greccy… Ponieważ jestem jednym z nich (powiat ziemski kielecki) również proponowano mi plakat ze zdjęciem… Gdy jednak zobaczyłem uśmiech pana Szczepańczyka, urodę  kilku pań i panów, rzymską posturę pana Jarosińskiego i poetyczny namysł pana Kózki, pomyślałem sobie, że siwy wąs to stanowczo za mało do takiej rywalizującej prezentacji i chyba oddałem mandat walkowerem…

Przy okazji kandydaci  jakoś tam musieli podpisać swoje wizerunki, no i tu zaczęły się schody… „Najważniejszy bodzentyński kandydat”  podpisał się zawołaniem „Przyjazna gmina Bodzentyn”. Jeśli przyjazna, to dla kogo? Dla siebie samej? No nie, przyjaźń do samego siebie kończy się kolejnym kontem, ale i nerwicą…

Przyjazna dla gości, turystów, czyli po prostu gościnna? No ale to dobre dla promocji turystycznej, ale to nie turyści wybierać będą burmistrza… A może przyjazna dla prawnika z Warszawy, sekretarza z Daleszyc, skarbnika z Kielc, menedżerów z Górna i Kielc, etc.? To już brzmi logicznie, zgoda, ale ci przyjaciele są sowicie opłacani, a za pieniądze przyjaźni nie kupisz…

Jednocześnie, wiodący kandydat deklaruje pracę „razem, wspólnie dla dobra gminy”.  Otóż „razem” i „wspólnie” są synonimami. O co chodziło kandydatowi? Chciał podkreślić swoją koncyliacyjność i „napęd” na kolektywność, zaprosić do współpracy? Zwykle jak ktoś dwa razy coś obiecuje, to tworzy podejrzenie co do swoich intencji. Trzeba to zrobić raz, a dobrze (no i poprawnie).

I tak można analizować, zastanawiać się, o co komu chodziło? No, ale po co, skoro i tak wiadomo o co w tym wszystkich chodzi, a podpisać jakoś się trzeba… A że nie każdy umie - wina szkoły…

Piotr Opozda

Sobaczyńskiego kronika sielska

Żadne konkretne miasto i wieś nie zasługują  na  antyreklamę, nawet tę niezawinioną. I jego władze, i upodobania ludzi, niczym szczególnym nie różnią się tu przecież od innych lokalnych środowisk. Bodzentyn, Suchedniów, Wąchock, Pawłów, Kielce, czy nawet stołeczna Warszawa  waniajut podobnie… A więc moja kronika jest uniwersalna, bo punktuje absurdy wielu lokalnych środowisk, uśrednionych pod wspólnym szyldem Łysicowa. Jeżeli zauważycie Państwo podobieństwo do jakichkolwiek realnych miejscowości, osób i wydarzeń – będzie to wyłącznie zbieżność przypadkowa, choć oczywiście powinna zastanawiać …

Opowieść pierwsza:

Kariera gajowego z Wilczych Kątów

Lesie mój, lesie mój,

zielony mój lesie,

każdy parobecek

piórko z ciebie niesie.

Parobecek, którego opowieść ta dotyczy wyniósł z wilczego lasu nie tylko piórko, a cały krakowski pióropusz… No, może nie krakowski, a taki trochę przaśny…

A było to tak:  Młody gajowy Bruzda w Wilczych Kątach, których mieszkańcy od wieków żyli z boru, podbierając runo leśne, zwierzynę, ale i drzewo na budowę , opał lub  handel, wyszedł im naprzeciw. Pozwalał pozyskiwać dorodne jodły, byleby umiejętnie i  za… dodatkową, nie zaksięgowaną opłatą… No, były jeszcze dodatkowe usługi w naturze, sięgające pewnej feudalnej tradycji :”przynależnej nocy” i „przywileju kompleksowej gościnności”, ale obyczajowa cenzura nie pozwala przytaczać tu szczegółów… Z czasem młody gajowy doszedł do słusznego wniosku, że nie można polegać tylko na chłopskiej dziesięcinie, że trzeba też spróbować samemu, zgodnie z duchem czasu wykazać osobistą kreatywność… No i zorganizował swój własny biznes. Wszedł w porozumienie z tartakiem w Kostowie . Ci nie przyjeżdżali już do lasu chłopskimi furmankami, ale samochodem ciężarowym. Tam, zorganizowana na prędce grupa uderzeniowa – pilarza Czerwińskiego, traktorzysty Krotochwila (obaj z czasem otrzymają znaczące publiczne przywileje) i paru innych, byli prekursorami znanej skądinąd współczesnej „antykornikowej gospodarki leśnej…” Do maskowania pni gajowy Bruzda miał osobną ekipę, która praktycznie na koniec każdego tygodnia (zwykle w niedzielę) paliła gałęzie i maskowała pnie po wywiezionym drzewie.  Nad lasem, między Niedźwiedziowem, a Jaworowem każdej niedzieli unosił się charakterystyczny dym. Ktoś oczytany nazwał nawet ów las Mordorem…  Nie wszystkie gałęzie i pnie udawało się spalić, prawie codziennie gajowy odwiedzał więc posterunek policji w Łysicowie, zgłaszając … kradzież drzew. Zgłoszenia po jakimś czasie wędrowały do kosza, a to  „z powodu nie wykrycia sprawców”. W końcu jednak czyściciele lasu przesadzili i tuż przy uczęszczanym i dzierżawionym rządowi uroczysku wycieli okazałą jodłę, która miała ponoć przeszło 4 metry sześcienne tzw. masy. Nadleśniczy z Łysicowa zaczął tropić Bruzdę ale był bez szans… Leśny gang miał na usługach policjanta, który pilotował transport do tartaku i w odpowiednim czasie trzymał straż na moście w Łysicowie. Hulaszczy tryb życia gajowego i jego pomocników żyje w legendzie do dziś, a nawet … chodzi już do szkoły.

Przygoda z lasem trwała kilka lat, ale ambitny gajowy postanowił z czasem zostać … politykiem. Podwiązawszy się pod wiodąca partię  Przedsiębiorczych Obywateli  został … radnym powiatowym i zapisał się na … studia. Były to tylko tak zwane zaoczne komplety, które kończył każdy, kto miał za co je opłacać, ale dobre i takie. Gajowy miał pieniądze na opłacanie semestrów, kolega napisał pracę magisterską, no i bez trudu został inżynierem – magistrem i mógł awansować. Z tak poważnymi papierami w kieszeni mógł wreszcie wypłynąć. Tworzy stowarzyszenie, a pod jego szyldem rozprowadza potrzebującym żywność. Jako dobroczyńca  odbije się z czasem na ważny wójtowski urząd w samym Łysicowie, a póki co.… 

Cenniejsze rzeczy z darów szły do  spiżarni leśniczego, sołtysa i spółki, a biedocie serwowano co pośledniejsze rzeczy, zwłaszcza jabłka, każąc jeszcze płacić, rzekomo „za transport”. Jakoż wspomniano, owocowy darczyńca awansuje wkrótce na „owocowego wójta gminy”. Wraz z wójtem awansowali na gminnych rajców kompanii z leśnego gangu… Ci od palenia gałęzi również zostali wynagrodzeni, rzecz jasna na swoją mizerną miarę… W dni parzyste sprzątali przy gminnych drogach, a w nieparzyste przy … budowie wójtowskiego domu. Współpracownik wójta, radny z Wilczych Kątów również społecznikuje. Wpadł oto na pomysł budowy ścieżki rowerowej miedzy swoją wioską, a sąsiednim Podłączem. Dostał od wójta ludzi i zaczął budowę „ścieżki”, ale tylko do swojego pola, przy którym miał zresztą osobiste wysypisko śmieci po dawnym sklepie. Po kilkutygodniowym sprzątaniu wysypiska i wycince  blokujących powstającą ścieżkę drzew, o ścieżce rowerowej zapomniano.

W Wilczych Kątach mówią, że nosił wilk razy kilka, poniosą i wilka. Wilk jednak w niczym już  nie przypomina prymitywnego drapieżnika z lasu. Wyszlachetniał, wyrzeźbił  muskuły na siłowni, przypiłował kły i nauczył się „polityki  klasycznej”, czyli tak wycinać przeciwników, żeby „krwie nie uronić”, a śladu nie zostawić. Jako w lesie przy wycince z pniami bywało… .

Radek Sobaczyński

 

Droga – widmo?

(22.09.2018)

W okresie przedwyborczym włodarze miast i wsi dostają wielkiego wzmożenia inwestycyjnego, przez trzy  lata kombinują, a w ostatnim roku kadencji budują na potęgę. Drogi, mosty, ronda, chodniki. Potrzebne, czy nie potrzebne… W Wąchocku wybudowali ponoć najdłuższy most na świecie, bo wzdłuż Kamiennej… (to oczywiście dowcip i proszę tamtejszego burmistrza, by nie naśladował naszego i nie zapodawał mnie za ów żart do sądu w trybie wyborczym). Dowcip, ale oddaje istotę sprawy. Na stronie UMiG Bodzentyn burmistrz Skiba chwali się np. drogą gdzieś miedzy Krajnem Zagórzem, a Wilkowem, łącznikiem polnym za  682 362 ,28 zł brutto (w tym dotacje z Urzędu Wojewódzkiego 321 387,00 zł brutto). http://bodzentyn.pl/index.php/aktualnosci/1301-kolejna-droga-gminna-z-nowa-nawierzchnia Łącznik ma to do siebie, że musi łączyć, czyli być wybudowanym w całości… Tymczasem jego część znajduje się w gminie Górno, a tamtejszy wójt Przemysław Łysak stwierdził, jak pisze  „Echo Dnia”, że  nie zamierza tej drogi w najbliższym czasie kończyć:  "...Nie uważam jej za najpilniejszą bo nie ma przy niej domów. Mamy do budowy wiele chodników i dróg przy których mieszkają ludzie od lat....". Radny Kózka twierdzi, ze wcześniej dogadano się w tej sprawie, wójt Łysak stanowczo temu zaprzecza, twierdząc, że nie było żadnych rozmów. Jako dowód przedstawia się pismo skierowane do wójta Łysaka, które co najwyżej można traktować jako informację, a nie dowód rozmów, a tym bardziej zawartej umowy. Komu więc będzie służyć droga za 682 362 ,28 zł brutto? Zające, sarny będą ją raczej omijać, o czym burmistrz – leśniczy powinien wiedzieć… Póki co jedynym jej beneficjentem jest firma Budomost, wykonawca inwestycji.

Zdjęcie: „Echo Dnia”. Burmistrz Skiba podpisuje umowę na wykonanie drogi

Zastraszania ciąg dalszy

(21.09.2018)

Kilka miesięcy temu burmistrz Dariusz Skiba złożył do prokuratury doniesienie na mnie oraz kilku mieszkańców Świętej Katarzyny (radnego Kołomańskiego, Pana M., byłego radnego Z., panią S.), żądając ścigania nas z urzędu i zamknięcia do więzienia (bo taka karę przewiduje przywołany artykuł)  za sprzeciw wobec prób wydzierżawienia prywatnemu przedsiębiorcy części działki zakupionej od Sióstr Bernardynek, co zinterpretowane zostało jako obraza powszechnie szanowanej władzy i urzędników. Pod wnioskiem burmistrza do prokuratury podpisali się  jeszcze: wiceburmistrz Jarosiński, sekretarz Furmanek i prezes PUK Kitliński. Wszyscy nieskalani i czyści jak łzy Prokurator wyśmiał skarżących, zauważając, że są chyba na tyle zamożni i rozgarnięci, że mogą wnieść oskarżenie prywatne, bez angażowania pieniędzy podatnika i organów ścigania… Prokurator jest optymistą co do ich rozgarnięcia, ale reszta  chyba się zgadza.

D. Skiba nie dał za wygraną i przez kancelarię prawniczą Pawła Wojtasa w Warszawie (brata pawłowskiego wójta) złożył obecnie pozew cywilny, żądając ode mnie przeprosin (chce to  zresztą  zrobić sam, czyli przeprosić siebie,  ale na mój koszt) oraz … jednorazowych „alimentów” w wysokości 4 tys. zł. na rzecz dzieci jednego z rodzinnych domów dziecka na terenie gminy. Chętnie wspomogę owe dzieci, ale nie w trybie nakazowym… Pan Skiba wie chyba, czego żąda, ma widocznie bogate doświadczenie w tego rodzaju działalności charytatywnej, cenię jego alimentacyjny instynkt, ale dlaczego akurat ja mam być jego pomocnikiem, w takim wieku? No i płać im człowieku podatki, a oni za te pieniądze (domyślam się, że chyba z głodowego wynagrodzenia) wynajmą prawnika i usiłują zamknąć do więzienia… Na szczęście, nie jest to już takie proste.

Pierwsza rozprawa odbędzie się 10 grudnia i z racji jej materii i wielu wnioskowanych świadków  postaramy się o transmisję w Internecie i  dokładną relację.

Piotr Opozda

 

Jawnie i bezpiecznie

Rozmowa z Dariuszem Świetlikiem, kandydatem na Burmistrza Bodzentyna

Redakcja: Zakładamy, że wieczorem 21 października dowiadujesz się, że zostałeś wybrany Gospodarzem Gminy Bodzentyn. I co dalej?

D. Świetlik: Odpowiedź na to pytanie muszę poprzedzić pewną deklaracją. Kandyduję, bo zbyt długiej kolejki do tej funkcji nie było…

Redakcja : No tak, świadomość zadłużenia samorządu i gminnego przedsiębiorstwa sięgającego grubo ponad 50 mln. zł., a więc niemal tyle, ile wynosi budżet gminy, studzi odwagę ewentualnych kandydatów…

D. Świetlik: Właśnie. Otóż kandyduję, bowiem sytuacja, z jaką zetknąłem się (także osobiście), zastraszania niezależnej opinii, ukrywania istotnych dla samorządu informacji, samowoli w zatrudnianiu, uświadomiła mi, że miasto i gmina z tak bogatymi tradycjami wolnościowymi i gospodarskimi zasługują na jakąś normalność. Dopowiem, że nie ja osobiście taką normalność gwarantuję, ale ci wszyscy, którzy za mną stoją – ludzie różnych poglądów  i tradycji.  Startuję  jako przedstawiciel konkretnego ugrupowania, ale w samorządzie lokalnym trzeba gromadzić wokół siebie wszystkich, nikogo nie przekreślać. Dotychczasowej ekipie wyraźnie się to nie udało, bo widocznie zbyt słabo starała się o to.  Ja nie posługuje się toporem wojennym, a stawiam na siłę argumentu.

Przejdźmy jednak do odpowiedzi na konkretne pytanie. Zamierzam zgromadzić wokół siebie ekipę  pochodzącą z gminy Bodzentyn, bo wierzę w nasz własny potencjał, nie gorszy od Daleszyc, czy Pawłowa. To jej mieszkańcy utrzymują swoje władze i maja prawo do decydowania o swoich sprawach nie tylko w dniu wyborów. A po drugie, urzędnik „STĄD” czuje na swoich plecach oddech, zadowolenie lub dezaprobatę, sąsiadów, a przyjezdny czuje się raczej gościem – zarobi i odchodzi. Który będzie wydajniejszy? Pytanie raczej retoryczne.

Redakcja :Rozumiem, ze o konkretnych osobach zbyt wcześnie byłoby  dywagować w sytuacji, gdy lis harcuje jeszcze po kurniku?

D. Świetlik: Nie będę okrutny i powiem raczej, ze niedźwiedź, i nie po kurniku, a w otulinie parku…

Redakcja : No a jak wyobrażasz sobie kierowanie gminą z takim zadłużeniem?

D. Świetlik: Zaplanowane inwestycje (kanalizację, rewitalizację i modernizację oczyszczalni ścieków) trzeba za wszelką cenę rozpocząć (bo na razie to tylko przyobiecane pieniądze dzięki dopingowi i staraniom Posłów Prawa i Sprawiedliwości, plany i umowy) i w tej kadencji dokończyć. A przy okazji wyjaśnić, czy niektóre przedsięwzięcia nie są zbyt drogie, dlaczego np. odrzucono ofertę kanalizacyjną o 9 mln. zł. tańszą?  Inwestycje te wymagać będą zaciskania pasa. Dotychczasowa ekipa „stała imprezami i festynami” oraz pęczniejącym zatrudnianiem, głównie  w jednostkach przylegających – PUK i Centrum Kultury. Z tym musimy skończyć. W myśl wcześniejszej deklaracji nie przewiduję żadnego odwetu, a jedynie przegląd kadr i ocenę przydatności poszczególnych stanowisk pracy (właśnie, nie tyle ludzi, co stanowisk). Oszczędzać jednak musimy, jeżeli mamy odzyskać wypłacalność (bo w tej chwili w pewnych okresach są już problemy z płacami i wypłacalnością bieżącą).

Redakcja : Pozostaje tylko administrowanie i prostowanie tego, co spartaczyli poprzednicy?

D. Świetlik: Wszyscy korzystamy z dróg gminnych. Dzięki programom rządowym udało się w ostatnich latach kilka z nich zmodernizować. Trzeba też zabrać się za następne. Liczę w tym względzie na dobrą współpracę z posłami Prawa i Sprawiedliwości, z listy którego ubiegam się o mandat burmistrza oraz z samorządem powiatowym i wojewódzkim. Dlatego tak ważne jest, aby zasiedli tam ludzie związani z naszą gminą i z naszą formacją polityczną. Bo tylko to gwarantuje współpracę, a nie rywalizację…

Redakcja : Są sprawy, pisaliśmy o nich, które można załatwić bez pieniędzy, a które poprawią atmosferę społeczną i bezpieczeństwo socjalne obywateli…

D. Świetlik: Myślisz zapewne o systemie zatrudniania pracowników, o wyeliminowaniu przysłowiowego kolesiostwa. Jest to możliwe. Wystarczy robić wszystko przy otwartej kurtynie. Na rozmowy kwalifikacyjne zapraszać przedstawicieli organizacji społecznych, rzeczników kandydatów i same rozmowy upubliczniać (przynajmniej przy kwalifikacji na stanowiska kierownicze). Oczywiście, należy poddać ewentualne innowacje analizie prawnej pod kątem pewnych nowych ograniczeń związanych z wymogiem prywatności… Władza, która cokolwiek ukrywa przyznaje się tak naprawdę do co najmniej nadużyć moralnych, dlatego dziwię się pewnym odmowom w udzielaniu informacji  tam, gdzie kwestia prywatności nie istnieje.

Redakcja : Daje się niekiedy słyszeć o podskórnej rywalizacji między Bodzentynem, a wioskami, a ty masz być przedstawicielem tego pierwszego…

D. Świetlik: Jest to przykład wskrzeszania zamierzchłych podziałów. Większość moich gimnazjalnych uczniów – to były dzieci z wiosek. Ani one, ani ich rodzice nie czuja się jakieś „inne”. Sięganie do tego rodzaju emocji jest nie tylko prymitywne, ale i społecznie szkodliwe. A  jeśli chodzi o podział pieniędzy (których nawiasem mówiąc poprzednicy nie pozostawili w kasie zbyt wiele), to decyduje o nich rada. Czy trzech radnych z Bodzentyna może przegłosować dwunastu z wiosek? Słowem – populizm, do tego bardzo szkodliwy.

Redakcja : Jesteś uznanym sportowcem i trenerem, a sport – to walka…?

 D. Świetlik: Ale zwykle walka szlachetna, z zachowaniem jasnych i czytelnych reguł. W sporcie przeciwnika pokonuje się, ale nie wykańcza pospolitą „sztachetą”. Dlatego jeśli chodzi ci oto, czy podczas kampanii wyborczej i po ewentualnej wygranej, będzie walka na „wykończenie”, czy zemsta – to odpowiadam od razu, że nie zastosuje metod, które wobec mnie stosowano. Nie będą wertowane dzienniki, redukcja zatrudnienia, sprawdzane podsłuchy (jeśli nie mam nic do ukrycia, to co mi przeszkadza podsłuch?), itp.

Redakcja : I już na koniec: Czym zachęciłbyś wyborców do głosowania na siebie?

D. Świetlik: W obietnicach nie pokonam przeciwnika, więc powstrzymam się od nich. Ja jednak w odróżnieniu od niego chyba rozumiem czym jest samorządność. Samorząd lokalny – to ogół  mieszkańców gminy, a burmistrz jest tylko jego organem. Dlatego nie wyobrażam sobie, żeby organ zbuntował się przeciwko całości, np. składając puste obietnice, zatajając informacje, napuszczając jednych na drugich. Mam pracę, którą lubię, dlatego zawsze mam do czego wracać, czy zrezygnować jeśli mieszkańcy dadzą mi to do zrozumienia. Powtarzam, startuję, bo  mieszkańcy gminy Bodzentyn zasługują na poważne i odpowiedzialne traktowanie, a nie było kolejki do przeciwstawienia się obecnemu systemowi kierowania gminą.

 

powered by QuatroCMS