O nas
Nowe
Felietony
Artykuły
Kurier Święt.
Kronika 2018
Historia
Kalendarz
Galeria
Antyreklama
Kontakt
Polecamy
Forum
Archiwum
  
Kurier Święt. »  Kurier Świętokrzyski » Kurier Świętokrzyski, 2013 nr 1
Treść artykułu:

Niefrasobliwość bankruta

W związku z obawami zawartymi w wypowiedzi J. Kołomańskiego, jednego z najbardziej zaufanych radnych burmistrza M. Kraka, o możliwości wprowadzenia w Bodzentynie w przyszłym roku  zarządu komisarycznego, a to na skutek bankructwa, przyjrzyjmy się niektórym gminnym wydatkom. Skala zadłużenia jest ogromna (ok. 17, 5 mln zł., a więc trzykrotnie więcej, niż dochody własne gminy). Władze, śladem rządu Tuska, próbują zaradzić dziurze budżetowej tylko poprzez zaciskanie pasa biedniejszym, a sobie przyznając coraz to wyższe pobory, nagrody, organizując wystawne imprezy. I tak, przypomnijmy, z nowym rokiem mieszkańcom zafundowano nowy podatek od nieruchomości (na razie, dla oswojenia z nim ludzi, w umiarkowanej wysokości, a potem powoli, a systematycznie w górę), opłaty za wywóz ścieków (19 zł. z metra) i śmieci. Brakuje miejsc pracy (dla ludzi spoza rządzącej kliki), wypędza się  ludzi za pracą do odległych miast i za granicę, ale sięga się po ich pieniądze dla swoich premii . No i dla igrzysk. Ale o tym za chwilę. Wraca się znowu do projektu zamykania wiejskich szkół. Józef Szczepańczyk chce mieć za dwa lata „czyste” przedpole i nie chciałby dokładać do szkół, a zarabiać na nich… Realizujący jego interesy wiceburmistrz Kozera forsuje plan likwidacji szkół z uporem godnym lepszej sprawy. A gdzie jest skarbnik, radni?     Udają, że wszystko jest w porządku i przez ostatnie lata mimo ewidentnego niewykonania budżetu, choćby w zakresie zaległych płatności za dawno wykonane inwestycje, fundusz socjalny dla nauczycieli, fundusze sołeckie, udzielają zarządowi absolutorium

Najważniejsza w zakresie kontroli komisja rewizyjna – kierowana przez Jana Zygadlewicza - żadnych nieprawidłowości nie wykryła. Przewodniczący komisji od wielu lat powiązany z burmistrzem, posłuszny i wykonujący wszystkie polecenia dla własnej wygody, wprowadzany przez burmistrza do zarządów, czy to Klubu Sportowego „Akamit” Łysica, Towarzystwie Przyjaciół Bodzentyna, czy Samorządowego Zespołu Opieki zdrowotnej – był jego oczami i uszami., nie wyciągając żadnych wniosków z bardzo złej sytuacji wymienionych stowarzyszeń. Jak w tej sytuacji może przeprowadzić rzetelną i uczciwą kontrolę? Podczas ostatnich głosowań radny Zygadlewicz wykazał się pewną samodzielnością i chcielibyśmy wierzyć, że jest to symptom usamodzielniania się i niezależnego myślenia. Ano, zobaczymy. „Wiarygodność”  samorządowych włodarzy przedstawimy na przykładzie klubu „Akamit Łysica”. Pamiętamy początki awansu tego klubu w 1994 r. Entuzjazm grającej młodzieży (tutejszej!), entuzjazm i zaufanie kibiców. A później stopniowo wikłano klub w sportowy „biznes”, wykorzystywano do rozgrywek, transferowano zawodników z zewnątrz, jak w przypadku wielkomiejskich klubów. Kto jak kto, ale burmistrz Krak, który właśnie na łamach naszego pisma sekundował TAKIEJ AUTENTYCZNEJ grze, powinien to rozumieć… A dzisiaj?  W budżecie gminy na ten tzw. sport młodzieżowy przeznacza się 300.000 zł. Oprócz tego w ramach umowy z firmą ochroniarską, wynajętą do ochrony Targowicy, ochrania się mecze piłkarskie (na koszt podatnika). Cała działalność klubu prowadzona jest na terenie Gimnazjum, gdzie korzystają: z hali sportowej, boiska Orlik (przeznaczonego wyłącznie dla młodzieży), pomieszczenia dla zarządu, pralni, magazynku, pryszniców, ogrzewania i oświetlenia. Nawet osoba zajmująca się praniem koszulek, obsługą boiska jest opłacana ze środków gminnych. Dlatego kalkulując straty i zyski z utrzymania zespołu w trzeciej lidze, można śmiało powiedzieć, że działalność ta przynosi niewspółmierne straty. Sytuację pogłębia dodatkowo fakt, iż frekwencja na meczach jest znikoma, z terenu gminy nikt w zespole nie gra, a najemnicy (ci najlepsi) zarabiają od 3 do 4 tys. zł. Doliczając jeszcze do powyższych strat umarzanie w ostatnich latach przez burmistrza dla sponsora, czyli Akamitu 172 tys. podatku, jest to w naszych oczach wielka niegospodarność (delikatnie mówiąc).

Wiceburmistrz Kozera często odwołuje się do wartości patriotycznym, min. w kontekście pewnych imprez, jak choćby ostatnich obchodów rocznicy Powstania Styczniowego. Wielkie i pouczające wydarzenie, godne pamięci i narodowej czci. Wielu uczestników marszu patriotycznego było zgorszonych zachowaniem samorządowo – urzędniczej świty. Na zakończenie marszu uczestników ugoszczono, co godne pochwały, grochówką w bodzentyńskiej szkole. Świta odseparowała się jednak od pospólstwa, udając się do Domu Kultury… Rzecz nieistotna, drobiazg -  ktoś powie, ale jest to wymowny przykład mentalności ludzi władzy.

Czy można jeszcze tych ludzi wychować, reedukować, a samorząd uzdrowić? Owszem, na to nigdy jest za późno, ale najpierw trzeba solidnie przewietrzyć. 

c.d.n. 

Piotr Gajek

 

Problem szkół wiejskich rozstrzygnięty?

W dniu wczorajszym (tj. 21.01.) odbyły się rozmowy pomiędzy związkami zawodowymi z jednej strony, a Radą Miejską i Burmistrzem gminy z drugiej. ZNP reprezentowali: p. Janina Obara, p. Jarosław Durlej i p. Zdzisław Toporkiewicz. NSZZ „S” Pracowników Oświaty i Wychowania reprezentował niżej podpisany.

            Ta trójstronna debata dotyczyła ustalenia regulaminów dodatków nauczycielskich oraz - i chyba to było najważniejszym punktem rozmów - reorganizacji (a raczej denazyfikacji) czterech placówek: w Leśnej, Psarach, Woli Szczygiełkowej i Śniadce wg, jak się wydaje, ustalonego już scenariusza (o czym wspomniałem).

Ale od początku. W kwestii regulaminu p. M. Kozera jako odpowiedzialny za gminną oświatę (co zresztą widać jak na dłoni) zaproponował powrót do regulaminu sprzed roku, tj.: zmniejszeniu łącznej kwoty środków przeznaczonych na wypłaty dodatku motywacyjnego z 8% do 5%. Wstępnie projekt ten został zaakceptowany, jednak nie bez uwag ze strony ZNP. Dodatkowo na wniosek p. Kozery wyrzucono z §5 pkt.3 regulaminu zapis o ustaleniu dodatku motywacyjnego dla dyrektorów (zapis mówił o widełkach 4 -10%). Na to również związki wyraziły zgodę, tym bardziej, że dyrektorzy otrzymają dodatek jak pozostali nauczyciele. Pan Kozera zaproponował również zmniejszenie dodatku za wychowawstwo z 10% do 5 % oraz za pełnienie funkcji opiekuna stażu z 10% do 2%. No i chyba najważniejszy zapis dotyczył zmian w dodatku za klasy łączone, który wynosił 25%. Urząd zaproponował 5% dodatek.

Wg NSZZ „S” propozycja jest zbyt daleko idąca (nawet jak na sytuację kryzysową gminy),  i dlatego też zaproponujemy obniżenie go do 15%. Propozycje te mają jeszcze być zaopiniowane w tzw. protokołach rozbieżności, które związki mają przygotować w przeciągu 30 dni.

Dodać należy jedynie, że reprezentując „Solidarność Nauczycielską” zaproponowałem dodatkowo zmniejszenie tzw. dodatku funkcyjnego dla dyrektorów o 10% w każdym ze stanowisk kierowniczych. Na to v-ce burmistrz Kozera zgodził się bez najmniejszych oporów, widać trafiłem w jego oczekiwania. W uzasadnieniu uważamy, że byłoby nazbyt nieobiektywne twierdzenie (o czym pisano), że za bałagan oświatowy odpowiadają jedynie burmistrzowie. Politykę kadrową w szkołach (i w ogóle zakładach pracy) kształtują dyrektorzy, którzy w tym przypadku bez żadnych skrupułów zatrudniali nowych. Najczęściej swoich. Tak było np. w przypadku Gimnazjum bodzentyńskiego, Szkoły Podstawowej w Św. Katarzynie, Woli Szczygiełkowej czy Psarach. Te fakty są znane środowisku (niestety, jedynie komentowane). Dyrektorzy oczywiście bronić się będą przed tym zarzutem, twierdzą najczęściej, że mają związane ręce i muszą zatrudniać narzucane im osoby.

Szanowni Państwo, podobno dobry dyrektor zawsze obroni swą pozycję… Nic jednak nie usprawiedliwia zbytniej służalczości i niekompetencji - w końcu jesteście elitą.

            Wracając do rzeczy, dalsze rozmowy „okrągłostołowe” dotyczyły już ruchów reorganizacyjnych czterech placówek oświatowych. ZNP wyszło z propozycją ograniczenia etatów do min. 9 godz. w tych placówkach na najbliższy rok, stanowisko NSZZ „S” poprzedzone konsultacjami z zainteresowanymi nauczycielami było takie samo. Jesteśmy zdania, iż w zaistniałej sytuacji rozwiązanie takie jest o tyle korzystne, że nauczyciele tych placówek otrzymają świadczenia jak i pełną ochronę wynikającą z Karty Nauczyciela.

W innym przypadku alternatywą byłyby stowarzyszenia, które zatrudniają już na zasadach Kodeksu Pracy, więc niekorzystniej, zważywszy na pokaźny staż pracy części nauczycieli. Niestety, p. Kozera nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy, tym bardziej, że na roboczych spotkaniach obydwu związków z Komisją Oświaty Rady Miejskiej, pomysł zaopiniowano pozytywnie, co zresztą potwierdził przewodniczący KO p. Leszek Wnętrzak. Zaproponował nawet dokonanie wyliczeń przez dyrektorów, co do rzeczywistych kosztów wprowadzenia ograniczeń etatowych. Tak więc rozmowy będą trwać nadal.

            A tak na marginesie, zastanawia jednak oportunistyczna postawa v-ce burmistrza Kozery, który usilnie stara się wmówić związkom, jak również radnym, że żadnych oszczędności z tytułu ograniczeń etatów nie będzie. Dziś już wiemy dlaczego. Jeden z tzw. niezatapialnych dyrektorów szkoły w Psarach p. Przemysław Miernik zarejestrował działalność gospodarczą w celu prowadzenia placówki oświatowej. Czyżby znał już  rozstrzygnięcie w głosowaniach nad uchwałami o zamknięciu czterech placówek?  Proces uchwałodawczy bodzentyńskiego samorządu będzie więc teraz  pod  naszym szczególnym nadzorem, choćby dla wykluczenia podejrzeń o nielegalny lobbing, czy wręcz korupcję legislacyjną…

 

Piotr Gajek

Gminne Herody

 W ostatnich zimowych dniach, wbrew aurze , nie można narzekać na brak nudy w naszej gminie. W obliczu narastającego zadłużenia (już chyba ponad 17 mln. zł., czyli prawie 60% rocznego dochodu gminy) burmistrz Marek Krak, zagubiony i niepewny próbuje bezkonfliktowo dotrwać do końca kadencji i przynajmniej nie zaostrzać konfliktów, choćby o szkoły. Zastanawiający jest upór zastępcy burmistrza Mariusza Kozery, który uparcie powtarza ubiegłoroczną awanturę z zamykaniem wiejskich szkół. Ktoś, kto przez kilkanaście lat samodzielnie sterował  oświatą i ponosi główną odpowiedzialność za jej stan, powinien wykazać chyba większą pokorę.  Oczywiście, nie chodzi o deficyt dzieci (choć wyjazdy młodych z terenu gminy maja swoje ekonomiczne przyczyny), co chaotyczne i kolesiowsko – rodzinne zatrudnianie pracowników. Niektórzy wiążą upór wiceburmistrza Kozery z jego bezpieczną sytuacją („niechęć ludzi i tak pogrąża Kraka, więc co mi tam”) i planami na przyszłość.  „Albo czyści finanse gminne dla siebie – jako przyszłego burmistrza -  albo dla Szczepańczyka, w zamian za jego wsparcie w niedalekich  już staraniach o stołek dyrektora tutejszego liceum”  usłyszałem z ust jednego z dobrze poinformowanych radnych… Inny z dobrze poinformowanych radnych p. Kołomański na niedawnym posiedzeniu komisji rady miejskiej ocenił, że w przyszłym roku na skutek bankructwa gminy  zostanie wyznaczony zarząd komisaryczny.

 Szkołę w Psarach,  właśnie z inspiracji p. Kozery, usiłuje się przekazać w prywatne władanie dyrektorowi Miernikowi. Wypada w tym miejscu przypomnieć, że podsycane z zewnątrz  i obficie obecne w mediach zamieszanie wokół tej szkoły ma swoje źródła w ostrym konflikcie nauczycieli z tymże dyrektorem  i co najmniej w braku podstawowych umiejętności w kierowaniu zespołem ludzkim.  Tak więc ten, który nie sprawdził się jako dyrektor, ma teraz sprawdzić się jako właściciel. Dla PSL  powstanie  sytuacja komfortowa – dalej będzie mieć wpływ na „rodzicielski elektorat”, a sporo zaoszczędzi się na nauczycielach. Ci ludzie nawet w żłobkach byliby w stanie uprawiać swoją politykę, czyli dbać o osobiste interesy.

 Skoro o agitacji mowa, dobrą okazją są również patriotyczne uroczystości, po której sołtysów (a zwłaszcza sołtyski) zaprosić można na zakrapiany obiad.  I tak, za pieniądze podatników budowana jest więź współczesnych „panów” z ludem i swoista sitwa, która jak dotąd sprawdza się podczas wyborów. Przykładem bezmyślnego szastania pieniędzmi podatników jest propozycja Pawlaka zaopatrzenia ochotniczych jednostek straży w samoloty. Doradca  Pawlaka Józef Szczepańczyk już powinien  lobbować na rzecz zaopatrzenia psarskiej straży w helikopter! Przyda się podczas kampanii wyborczych.

 W 150 rocznicę Powstania Styczniowego warto przypomnieć sobie technologię przekuwania kos. To ludzie pazerni, ale tchórzliwi, więc obejdzie się bez kolejnego powstania, wystarczy przetrzepać kieszenie..

 J. K

 

Bezradne komisje

W dniu 7 stycznia br zebrały się komisje rady miejskiej w Bodzentynie. Zobowiązany zostałem przez nasz związek (Nauczycielska „Solidarność”) oraz redakcję „Kuriera Świętokrzyskiego” o zapoznanie się u źródeł zwłaszcza z planami samorządu odnośnie szkół gminnych.  Ponieważ w poprzedniej kadencji posiedzenia komisji były kopalnią wiedzy o bieżącej działalności samorządu, uznałem, że i tym razem przysłuchując się posiedzeniom, zostanę  w interesujących mnie sprawach „oświecony”. Przypomnę, że w myśl prawa posiedzenia rady i komisji są jawne i każdy może w nich uczestniczyć, a nawet powinien, żeby zobaczyć i posłuchać co robią nasi wybrańcy za nasze przecież pieniądze…

Pojawiając się na posiedzeniu, wywołałem co najmniej zdziwienie, a w przypadku niektórych „mundurowych” radnych zgoła  oburzenie. Część z nich  demonstracyjnie przeniosła się nawet do innego pomieszczenia… Nie dziwię się. Później dopiero do mnie dotarło, że Krak – owscy radni uważają się za dwór i wara plebsowi od niego! Krak nas „wybrał” i on będzie rozliczał, a nie jakaś „hołota”. Dziwny to „dwór” Przewodniczący komisji spóźnia się pół godziny, u innych nie ukrywane znużenie.  Podpisują listę obecności (płac), ukłonią się burmistrzowi  (a za jego plecami konsultując, kto powinien go zastąpić), po drodze załatwią swoje rodzinne sprawy i  … hulaj dusza!  Za ostatnie diety kupi się co trzeba, zrobi  kampanię  i jakoś poleci.

Wniosek? Gmina nierządem stoi. W dni świąteczne włada nią burmistrz Krak, poświąteczne - jego zastępca, parzyste - ojciec chrzestny, nieparzyste -  miss samorządu. A rada? Sprawnie podejmuje uchwały.

Piotr Gajek

Noworoczny prezent bezradnych

Na ostatnim ubiegłorocznym posiedzeniu rady miejskiej otrzymaliśmy kolejny noworoczny prezent. Na wniosek burmistrza radni ustalili nieskanalizowanym mieszkańcom gminy cenę odbioru ścieków z szamba. Wyniesie ona teraz 19 zł. za metr  sześcienny (!) Przypomnijmy – ci skanalizowani płacą … 3 zł.  Zrozumiałbym taką karę, gdybyśmy nie chcieli się skanalizować, natomiast w sytuacji, gdy gmina uporczywie odmawia nam podłączenia do sieci kanalizacyjnej mimo wykonania na własny koszt planów, a w zamian ustala takie stawki, jest nikczemnym rozbojem! Za przyjęciem takich opłat głosowali:

 1. Świetlik Dariusz,

2. Sokół Paweł,

3. Tusień Małgorzata,

4. Laskowski Jerzy,

5.  Ledwójcik  Teresa Ewa,

6  Mazur Ryszard

7. Duleba Jadwiga

Od redakcji: Prawdopodobnie na skutek włamania na stronę, przez kilka dni eksponowany był błędny wykaz głosujących radnych. Czytelników oraz Panów: Bogusława Markiewicza (wstrzymał się od głosu) i Leszka Wnętrzaka (nieobecny na posiedzeniu) przepraszamy.

 

Przerwa w reanimacji bodzentyńskiego rynku (z listu do redakcji)

Nadszedł nowy rok 2013 – drugi rok uciążliwości dla nas mieszkańców nieudolnie reanimowanego Rynku Górnego w Bodzentynie i okolicznych uliczek.  Z niewiadomych powodów (podobno z braku pieniędzy) ucichły koparki, a pozostały dziury w jezdni , pustka po wypatroszonym skwerze i niemiłosierne błoto wnoszone do naszych domów i odnowionego dopiero co kościoła. Wiem, że Bodzentyn to nie Wenecja, ale można było przecież zabezpieczyć przynajmniej chodniki przed pokładami błota. Mieszkańcy Bodzentyna przywykli już trochę do pobojowiska w mieście, ale przyjezdni są zszokowani.  Pamiętają cisze drzew, zieleń, śpiew ptaków, rozmowy na skwerze, stąd frustracja i gniew na inicjatorów bałaganu. A skoro już zdecydowano się na przebudowę, dlaczego idzie to tak ślamazarnie? Jak można było zacząć tak poważną  inwestycję, nie mając zabezpieczonych środków? Gmina zalega z wieloma płatnościami, choćby 860 tys. zł. za wykonanie chodnika na ul. Opatowskiej, odpisami na fundusz socjalny, fundusze sołeckie, itd.  Choć wierzyciele  krążą nad bankrutującym Urzędem Gminy niczym sępy nad padliną, ale jak to u nas – „zaczniemy i jakoś to będzie. Józek załatwi, a Jarubas nie dopuści przecież do utopienia partyjnego kolegi”. A że partyjni koledzy też już  żrą się miedzy sobą, więc jeden podstawia nogę drugiemu. „Marek utopi się w błocie, to Józek wypłynie z błota, a Adaś pobłogosławi i zbierze punkty dla partii”.

Skoro już przebudowę Bodzentyna nazwano terminem medycznym – rewitalizacją (czyt. reanimacją), to należałoby wiedzieć, że tego typu zabiegi wykonuje się szybko i sprawnie (…)

 (Nazwisko i adres do wiadomości redakcji)

Ściekami w radnego Skibę

Radny powiatowy Dariusz Skiba uchodzi za konsekwentnego przeciwnika burmistrza Kraka, mimo koalicyjnej współpracy ich ugrupowań (PO i PSL). Min. upomina się od dawna o kanalizację Grabowej i modernizację oczyszczalni ścieków w Świętej Katarzynie. Mieszkańcy Grabowej już w 2009 r. za własne pieniądze, ale mając gwarancje wykonalności ze strony  władz gminy, wykonali projekt kanalizacji. Przypomnijmy w tym miejscu, że w okolicach wyborów samorządowych, burmistrz twierdził, że jest w trakcie finalizowania wielkiego projektu kanalizacyjnego na kwotę 462 mln. zł. (!) Nic tedy dziwnego, że na wyścigi przygotowywano projekty, zbierano pieniądze i … pod Łysicą opijano kolejne wyborcze zwycięstwa. A lud wyborczy jest ufny i zdyscyplinowany – słucha obietnic władzy z otwartą gębą, aby przynajmniej raz na 4 lata poczuć się ważnym…

Wracając jednak do głównego wątku: Burmistrz starając się dowieźć hipokryzji radnego, wysłał do jego gospodarstwa kontrolę, która stwierdziła zanieczyszczanie środowiska i skierowała do policji wniosek o ukaranie radnego. Bardzo się widocznie spieszono i nie przedstawiono kontrolowanemu radnemu  nawet protokołu kontroli , a więc nie dano mu  możliwości złożenia wyjaśnień, a wyglądają one logicznie. Ich oceną zajmie się więc w drodze odwołania sąd grodzki. Za zupełnie przedwczesne uznać więc należy pismo Burmistrza do Dyrekcji Świętokrzyskiego Parku Narodowego donoszące o wykroczeniu radnego Skiby – pracownika Parku.  Wydaje się, że reakcja burmistrza Kraka na różne plotki gminne jest zbyt nerwowa i … chybiona, bo węsząca przeciwników niezbyt precyzyjnie (o czym niżej).

Mobilizacja psarskiej straży

Z cichą aprobatą burmistrza Kraka zgłoszony został projekt likwidacji placówki OSP w Psarach. Uznano ją bowiem za nieefektywną i zbędną, bowiem centrala ODSP w Bodzentynie  regularnie modernizowana i zasilana, radzi sobie dobrze  w obsłudze całej gminy. Dla PSL – owskiej sitwy straż  powinna być jednak nie tyle ogniową i wypadkową, co … wyborczą. Szczepańczyk sprzeciwił się więc planowi likwidacji (jego to przecież nic nie kosztuje, a zysk ewidentny) i zorganizował w Psarach rocznicowe (któreś tam) obchody. Zdobył więc kolejne punkty. Inne zbiorą mu tutejsi adiutanci, min. uwłaszczający się na tutejszych włościach szkolnych niezatapialny dyrektor.   

Czas na prawdziwe zmiany

W gminie Bodzentyn jak w  soczewce odbijają się istotne problemy państwa polskiego. Tu jest bliżej, więc widać ostrzej, a to co widać odzwierciedla jednocześnie szerszy kontekst. Dlatego warto, choćby pod względem poznawczym,  przyjrzeć się jej dokładnie…

Takim  mini Tuskiem jest w Bodzentynie Marek Krak. Podobnie jak Tuskowi, wydaje mu się, że rządzi, i tylko wydaje. Chociaż po 20 latach rezydowania aż taki głupi już nie jest i chyba zna swoje możliwości (autorytet medialny Flis powiedziałby: rozeznaje „obiektywne uwarunkowania”). Niestety, dramat polega na tym, że to przeciwnicy o tym nie wiedzą i demonizują go. „Usunie się Kraka (Tuska) i zapanuje normalność” - wierzą. Bzdura. Po pierwsze, pozostanie zaplecze biznesowo – nomenklaturowe, czyli  zmieni się tylko cieć (pardon- fasada) tego bardaku. A nie o to przecież chodzi? Nie demonizujmy więc Kraka (Tuska), bo wtedy zastąpi go pierwszy lepszy szuler i tylko po to, aby … nic się nie zmieniło.

Bodzentyn (i cała Polska) potrzebuje zmiany systemowej, strukturalnej.  Trzeba nie tylko wymienić ciecia (pardon – przebudować fasadę), ale też zerwać pępowinę z mafijno – klanowym zapleczem.  Istotnym zagrożeniem jest w Bodzentynie PSL – owska pajęczyna.  Przez prawie ćwierć wieku Józef Szczepańczyk zbudował swoiste lokalne imperium. Zatrudniano (nawet sprzątaczki, o urzędnikach nie wspominając) według partyjno - towarzyskiego klucza. Dało to w skali województwa kilka tysięcy ludzi z rodzinami. Do tego dochodzą przybudówki – straż pożarna, koła gospodyń, wielu sołtysów, etc. Wspomagane na co dzień  z publicznej kasy, ale za pośrednictwem … partii. Pomnóżmy wcześniejszą liczbę przez trzy, a otrzymamy armię oddanych, bo wdzięcznych i bojących się zmiany, ludzi. Pomijam już okoliczność, że zatrudnianie na podstawie kryterium partyjno – kumpelsko – rodzinnego spowodowało totalną degrengoladę – mało kto jest solidnie przygotowany do służby publicznej. Wybory w takiej sycylijsko – białoruskiej rzeczywistości są fikcją i wymuszają jedynie na poszczególnych klikach wydatki na zwyczajowy już wyborczy alkohol i zwożenie ludzi do urn.

Zielonej kliki w żadnym wypadku nie należy zastępować różową, a nawet biało – czerwoną.  Potrzebny jest nie partyjny figurant w typie Kraka lub Szczepańczyka, a niezależna i silna osobowość. Jeśli taka się nie znajdzie, lepiej dać sobie spokój, bo szybko przyjdzie rozczarowanie. Przypominam sobie drogę do władzy Kraka, czy włodarzy w sąsiednich gminach. Pełne gęby frazesów i koncentrowanie się na walce personalnej (usuniemy Buczka i Królickiego i zapanuje dobrobyt…) A potem wymieniono paru urzędników na swoich i … po zmianach.

Słyszę niekiedy argument: trzeba wybrać kogoś z Platformy, a ten mając powiązania z rządzącymi, załatwi dla gminy pieniądze (kiedyś mówiono, że Poniatowski jest kochankiem carycy Katarzyny, więc „cos w Petersburgu załatwi”. Dzisiaj Tusk jest protegowanym kanclerzyny, więc Berlin łaskawiej na nas spojrzy). Takie myślenie nie sprawdzało się nigdy – sługę zawsze traktuje się jak sługę i nie rozmawia się z nim, a wydaje polecenia.

Oto dlaczego nie należy przeceniać poszczególnych osób, a koncentrować się na tym, co należy zrobić i zadbać o gwarancję, że będzie to zrealizowane. Gwarancję najpewniejszą stanowi konkretny człowiek – wolny od partyjno - biznesowych uwikłań.

S.M. Sobaczyński

S p r o s t o w a n i e

W artykule z dnia 21 stycznia b.r. informując o ustalaniu Regulaminu określającego wysokość oraz szczegółowe warunki przyznawania nauczycielom dodatków(...), błędnie podałem dane dotyczące kwot procentowych dodatków za wychowawstwo i stażowy. Te oczywiście pozostały na niezmienionym poziomie. I tak, w przypadku wychowawstwa jest to 5%, opiekuna stażu 2%. Łączna kwota przeznaczona na wypłatę dodatku motywacyjnego zmniejszona została z 8 do 5%.

W przypadku klas łączonych dodatek ten wynosił 30%, a nie jak podałem 25%.

Za niniejsze błędy czytelników przepraszam.

P.G.

 

 

powered by QuatroCMS