O nas
Nowe
Felietony
Artykuły
Kurier Święt.
Kronika 2018
Historia
Kalendarz
Galeria
Antyreklama
Kontakt
Polecamy
Forum
Archiwum
  
Kurier Święt. »  Kurier Świętokrzyski » Kurier Świętokrzyski, 2010, nr 5
Treść artykułu:

Echa

 

*** Urodzinowy jubileusz pana Zygmunta Sitka stał się powodem do zjazdu koleżeńskiego jego wychowanków       z klubu sportowego „JODŁA”. Profesor Sitek, wieloletni nauczyciel w Liceum Ogólnokształcącym w Bodzentynie, przez prawie pół wieku (od 1964 r.) był trenerem narciarzy z bodzentyńskiej „JODŁY”. Wśród jego wychowanków są i olimpijczycy, i laureaci wszelkich możliwych turniejów ogólnopolskich. Przed kilku laty publikowaliśmy cykl artykułów prezentujących osiągnięcia naszych narciarzy.

W ostatni weekend września zjawili się niemal w komplecie, aby podziękować swojemu trenerowi i życzyć dalszych sukcesów. W kościele rektoralnym w Świętej Katarzynie odprawiona została Msza Święta dziękczynna, a następnie odbyła się uroczystość towarzysko - wspomnieniowa.

 

*** Z okazji 30 - lecia „Solidarności” w kościele parafialnym w Bodzentynie odprawiona została Msza Święta w intencji Ojczyzny, a zwłaszcza tych naszych Rodaków, którzy w swoich trudnych doświadczeniach życiowych oczekują ludzkiej solidarności.

 

*** „Rzeczpospolita” opublikowała ranking samorządów za 2010 rok. Próżno szukać na rankingowym wykazie  tych lepiej zarządzanych 250 gmin wiejsko – miejskich Bodzentyna… Przypomnijmy, że  ogółem gmin wiejsko - miejskich jest w Polsce ok. 590. Wśród wyróżnionych jest Wąchock (na dobrej pozycji), Suchedniów, a w kategorii gmin wiejskich niemal wszyscy nasi sąsiedzi. Bodzentyn … śpi? Dla niedowiarków, ciągle ufających w rzekome umiejętności menedżerskie naszych dotychczasowych władz podajemy adres rankingowej listy:

 http://grafik.rp.pl/grafika2/523288 

 

*** Ogólnopolski portal  www.radni.pl publikuje z kolei ranking popularności radnych. Na dzień 15 października br. najlepiej ocenianymi radnymi w Bodzentynie są Piotr Gajek (3,30), Krzysztof Nowak (3,23) i Włodzimierz Bąderski (3,13) najgorzej -  Jan Zygadlewicz i Paweł Sokół (po 2,90).

 

*** Gmina Bodzentyn zadłuża się. Na koniec obecnej samorządowej kadencji dług naszej gminy wynosi 16 mln. zł. Przypomnijmy, ze tzw. dochód własny gminy sięgnął w tym roku zaledwie 4 mln. zł.  Prawdą jest, że Bodzentyn nie jest wyjątkiem wśród polskich gmin (zadłużanie się jest powszechne), niebezpieczne jest natomiast „przejadanie” kredytów, czyli nie przeznaczanie ich na w pierwszym rzędzie na rozbudowę infrastruktury gospodarczej.

 

*** Burmistrz Marek Krak opublikował wykaz podatników, którym umorzono gminny podatek (zwykle rolny i od nieruchomości) na kwotę wyższą od 500 zł. (umorzenia na niższe kwoty nie są publikowane). Wśród obdarowanych są min.: Antoni Lipiec (23 tys. 581 zł.), „AKAMIT” (jest to już trzecia z rzędu ulga, tym razem odroczono zapłatę 40 tys. 154 zł.), Andrzej Kurek (rozłożono na raty podatek      w wysokości 6 tys.615 zł.)

 

*** Ostatnie lata upłynęły pod znakiem intensywnej modernizacji budynku i otoczenia Liceum  Ogólnokształcącego w Bodzentynie. Wyremontowano min. pracownie, szatnie, salę gimnastyczną, a ostatnio plac szkolny. Właściciel szkoły - samorząd powiatowy - przez wiele lat ignorował potrzeby materialne szkoły. Z nieukrywaną niechęcią odnosił się do naszej szkoły aktyw PSL-owski, na szczeblu powiatowym przez wiele lat kojarzony z naczelnikiem Kowalskim. Zarzucano bowiem niektórym nauczycielom brak „politycznej wdzięczności”. Obecna kadra kierownicza ze starostwa z wicestarostą Ferdkiem i naczelnikiem Jaskółą zerwała z tą niechlubną tradycją, zaprzestając materialnego szykanowania szkoły.

 

*** Kończy się budowa linii tranzytowej kanalizacji ze Wzdołów do Bodzentyna. Wbrew racjom ekonomicznym     i społecznym poprowadzono ją obok (!) wsi Leśna. Czyżby chciano w ten sposób uzbroić działki nad wirtualnym zalewem na Chrustach  i za tzw. „kościelną drogą” na gruntach Podkonarza? Burmistrz odmówił, jak dotąd, wyjaśnienia swojej kontrowersyjnej decyzji, potwierdzając tym samym powyższe przypuszczenia.

 

*** Rozpoczęła się samorządowa kampania wyborcza.               W gminie Bodzentyn zarejestrowano zaledwie kilka komitetów wyborczych. Spadek zainteresowania wyborami wiąże się z coraz bardziej skomplikowana procedurą biurokratyczną i buchalteryjną wymaganą od komitetów wyborczych. Brakuje również chętnych do kandydowania na radnych z komitetu - dotychczasowego burmistrza Marka Kraka. Świadczy to o wyrównanych szansach wyborczych i niechęć do władzy…

 

*** Państwowa Komisja Wyborcza przy faktycznym wsparciu burmistrza Kraka zmieniła granice okręgów wyborczych. Zabrano mandaty tym miejscowościom, gdzie      4 lata temu przegrał burmistrz - Siekierno przyłączono do Leśnej, Śniadkę do Sieradowic, a dodatkowe mandaty przydzielono Dąbrowie i Psarom. Wola Szczygiełkowa, choć liczebnie jest porównywalna z Siekiernem zachowała mandat radnego.

 

*** Staraniem członków naszego Świętokrzyskiego Stowarzyszenia SERVIAM - Janusza Maciejskiego i Darka Skiby uruchomiany został plac zabaw przy szkole podstawowej w Psarach. Środki pozyskano z Urzędu Marszałkowskiego.

 

Listy z ratusza

 

   W niedzielę, 3 października,  pan burmistrz Krak w trybie pilnym przy pomocy swojego naganiacza zgromadził w sali gimnastycznej przy szkole podstawowej w Bodzentynie swoich „wielbicieli”, pracowników urzędu i kilku rządnych sensacji „obywateli” – w sumie około 60 osób.

Tematem spotkania miał być brak zgody ze strony Rady Miejskiej na udzielenie kredytu w wysokości 500 tys. złotych na czyszczenie zbiornika. Spróbuję zatem wyjaśnić, dlaczego tak się stało? Koszt oczyszczenia zbiornika i zagospodarowania terenu wokół pomnika (zapisany w projekcie uchwały) opiewał na kwotę 1.600.000 zł. Inwestycja rozłożona została jak zwykle na dwa etapy. Koszt pierwszego - to 965 tys., przetarg zaś poszedł za 1.038.000 tys. zł. Koszt dofinansowania z Lidera+ miał wynosić w pierwszej fazie 500.000 zł., ale dzisiaj pieniądze te stopniały do kwoty 90.574 zł. Należy dodać w tym miejscu, iż wykonawca jak do tej pory nie wystawił faktury za wykonaną pracę… Pytanie więc, po co rada miałaby zaciągnąć kredyt w 2010 roku., skoro płatności mogą przejść na rok następny? Jak się później okazało, kasa gminna w skutek niegospodarności świeci pustkami, a zaległości płatnicze za opał, świadczenia socjalne i remonty samych tylko szkół - to koszt około 800 tys. złotych, a i to  przy założeniu, że do końca roku nie wpłyną kolejne faktury.

W związku z tym, że na sali pojawił się radny, który jest solą w oku p. Kraka, nastąpiła zmiana taktyki i o długach się już nie mówiło. Przypomniano jedynie owemu radnemu stare „grzechy”. Próba wyjaśnienia przez atakowanego spotkała się z gwizdami i tupaniem. Części zgromadzonych nie interesowały fakty, a część tzw. „biznesmenów”, będących na gminnym garnuszku i podkręcana przez „niezależnego radnego”, starała się ośmieszyć mówcę. Pan Burmistrz może być dumny z takiego elektoratu (mierny, ale wierny). Musimy zatem wiedzieć, że rewitalizacja          i przebudowa Rynku, ul. Licealnej i Słonecznej utknęła       w fazie projektowania, a na dodatek pan Burmistrz zmienił firmę projektową. Gdzie zatem są te makiety, te plany przebudowy, które to mieszkańcy oglądali na kilku spotkaniach? To wtedy właśnie na radnych Bąderskiego i Gajka zrzucano całe odium za niepowodzenia gospodarcze burmistrza – co zresztą nadal często się robi. Kłamstwo ma krótkie nogi, a prawda prędzej czy później dotrze do wszystkich. Kontynuując: pan Marek Krak nie przebierając w swych płaczliwych słowach i nie patrząc na krzywdę jaką może wyrządzić, próbuje wszelkimi sposobami wciągnąć „Honorowego Obywatela” Bodzentyna w politykę, przedstawiając nieprawdę, chwaląc się najczęściej cudzymi sukcesami. Tak było w przypadku Komisariatu Policji w Bodzentynie, które to środki prawie w całości zostały pokryte z funduszu Wojewódzkiej Komendy, czy odbudowy kościółka Św. Ducha – notabene kwota ta została zadeklarowana  przy obiadku, część radnych zaś postawiona pod ścianą... W przypadku monitoringu, kwota za wykonaną inwestycję nie została prawdopodobnie jeszcze zapłacona.

      Panie Burmistrzu, Pański pełnomocnik wyborczy z 2006 roku po wygaszeniu Ci mandatu ogłosił, że jest to Pana ostatnia kadencja. Cóż, każdemu wolno, rzucać słowa na wiatr. Na szczęście, to od mieszkańców gminy zależy, czy jej rozwój nadal będzie zablokowany przez kolejną nieudaną kadencję, czy też zostanie odblokowany.

 

II

 

W ostatnich dniach pan Burmistrz rozpoczął kampanię wyborczą na 5 już kadencję. Jeździ po zebraniach, na które przychodzą nieliczni. Starym zwyczajem stara się brać ludzi na płaczliwy ton, prowokując wrażliwość społeczną. Ze łzami w oczach wykazuje swoje pochodzenie … prawie z każdej wioski. Często w swych elaboratach podpiera się rzekomym brakiem współpracy z radnymi tzw. „opozycji” (zachodzę w głowę, którzy to?), wygaszeniem mu mandatu  i strat jakie gmina poniosła z tego tytułu. Prawda jednak jest bardziej prozaiczna. Rozpoczynając kadencję pamiętam jak dziś słowa burmistrza: ja mam swoich radnych, a wy nie jesteście mi do niczego potrzebni. Ten krótki cytat wskazuje na mechaniczne traktowanie ciała uchwałodawczego, jakim jest Rada, która miała być ciałem niezależnym, a stała się jednak narzędziem w polityce pana Marka Kraka. Przynajmniej jej mniejszość. Każdy z radnych starał się zrealizować własną wizje, jednak przy tej buńczucznej postawie burmistrza, zderzaliśmy się już na wstępie pracy samorządowej z postawą godną dyktatora. Wnioski, które licznie składaliśmy były najczęściej odrzucane i dopiero stawianie dość ostro naszych propozycji kończyło się zmianą stanowiska. Inny sposób na lekceważenie radnych - to wychodzenie burmistrza po prawie każdej próbie zadawania trudnych pytań (odpowiedzi zostawiał vice burmistrzowi, który z kolei zasłaniał się zwykle brakiem wiedzy w omawianym temacie). Uważam, że radni „opozycyjni” nie muszą się wstydzić własnej pracy. Wręcz przeciwnie, mogę z podniesionym czołem wskazać te inwestycje, które wspierali: rozbudowę szkoły w Św. Katarzynie, remonty nawierzchni asfaltowych, budowę „Orlika” we Wzdole Rządowym, wykupienie projektów i rozpoczęcie kanalizacji gminy, modernizację ujęcia przy ul. Suchedniowskiej, zakup samochodu dla OSP Bodzentyn, remont wozu OSP Wzdół i wiele innych drobniejszych inwestycji. Tak więc, to nie przedstawiciele PSL-u dają środki na inwestycje, jak to próbuje się w wmówić mieszkańcom, ale radni decydują na jakie zadania przeznaczyć gminne pieniądze. Czas zatem, drodzy wyborcy, panom spod znaku zielonej koniczyny dać czerwoną kartkę, w tym również i samemu  p. burmistrzowi, który coraz częściej zerka (jak już pisano na łamach biuletynu) w kierunku innych ugrupowań.

 

III

 

      W czwartek, 20 października odbyła się przedostatnia już sesja Rady Miejskiej w Bodzentynie. Inicjator sesji – burmistrz Bodzentyna zaproponował podjęcie kilku uchwał. Ta najważniejsza dotyczyła zmiany podjętej wcześniej już uchwały o zaciągnięciu pożyczki na kwotę    3 mln. 903.195,00 tys. zł. z czego 384.885,00 zł. pod „płaszczykiem” wydatków bieżących  się;

- 154.184,00 zł I etapu inwestycji pod nazwą:

     Zagospodarowanie terenu wokół pomnika – odmulenie”,

- 174.000,00 zł  z ul. Opatowskiej,

-  53.701,00 zł zdjęto z drogi Mąchocice Św. Katarzyna.

Środki te miały być przekazane na zadłużoną oświatę – jak wyjaśniła skarbnik. W tym momencie przypomnijmy, że nasza gmina wobec banków ma zobowiązania na ogólną kwotę16 mln. zł.

Następna uchwała dotyczyła kolejnej pożyczki, tym razem         w wysokości 500.000,00 mln. zł. z przeznaczeniem na czyszczenie zbiornika. Pytanie, po co brać pożyczkę skoro z tej samej inwestycji wyciąga się środki na oddłużenie gminnej oświaty.

O sprawie pisałem wcześniej, więc powtarzał się nie będę. 

      Jak wynika z powyższego przykładu, burmistrz  projektując budżet, tworzy jedynie jego plan wirtualny, nie mając rzeczywistych kosztów inwestycji, mamiąc tym samych i radnych               i mieszkańców. Uważa, że w trakcie wielokrotnych zmian budżetowych, uda mu się żaglować pieniędzmi.

Co prawda na posiedzeniach komisji radni zaproponowali, aby skarbnik rozpisała powyższe środki na inwestycje, które w pierwszej kolejności powinniśmy zapłacić. Jednak uchwała została odrzucona z braku konkretnego określenia przeznaczenia tychże środków.

                                      

                                                 Włodzimierz Bąderski

 

Niezastąpieni?

 

Krytycy tutejszych wójtów i burmistrzów  porównują ich do białoruskiego prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Często są bowiem rówieśnikami u władzy, sprawując ją po 16 lat (niektórzy śladem Kadafiego z Libii lub Fidela Castro z Kuby przekroczyli nawet ćwierćwiecze). Wszyscy nie lubią opozycji, dręcząc ją pomówieniami, a nawet urzędowymi szykanami (np. zwalniając z pracy). Jeden z burmistrzów zgolił nawet ostatnio wąsy, aby nie dać powodu do kolejnego porównania…

Dla mnie niepokojące jest  inne podobieństwo: społeczno – mentalne. Rozmawiałem kiedyś w Grodnie z Białorusinami, pytając ich „dlaczego wybierają na prezydenta Łukaszenkę, który z racji swojego zachowania lekceważony jest przez międzynarodową opinię publiczną?” A oni na to, że „nikt nie jest w stanie go zastąpić”, „że to swój człowiek”, itp. Podobną rozmowę słyszałem w Bodzentynie: „Dlaczego ciągle popieracie Kraka, przecież on się już wypalił i jego jedynym programem jest trwanie u władzy?”.

I słyszę oto podobną odpowiedź jak na Białorusi: „Nie ma alternatywy”. „Jest swój i będzie zabiegał o inwestycje w Bodzentynie”, itp. Przekonanie, że pewni ludzie są niezastąpieni jest symptomem mentalnego zniewolenia. Bez ryzyka i rotacji na kierowniczych urzędach nie ma przecież postępu. To oczywiste, stąd ograniczenia co do ilości kadencji  na stanowisku prezydenta, czy w poważnych przedsiębiorstwach. Jeżeli takich ograniczeń nie ma jeszcze        w samorządach, to tylko dlatego, że jest im przeciwny PSL – obrotowy koalicjant we wszystkich prawie dotychczasowych rządach i mający swoją betonową kadrę w gminach wiejskich i małomiasteczkowych.

Żeby zostać wybranym wójtem lub burmistrzem przeciętnej gminy, potrzeba ok. 2 tysięcy głosów. Połowa z tej liczby – to ludzie, którzy mają jakiś interes osobisty, aby oddać głos, a nawet zorganizować ich większą ilość, na dotychczasową władzę (praca dla siebie lub kogoś z rodziny, obietnica odrolnienia działki, umorzenie podatku, obietnica ustawienia przetargu, itd.).

Pozostaje więc apelować o rozwagę do tej drugiej połowy przypadkowych zwolenników dotychczasowej władzy o refleksję: Przypatrzcie się tym, którzy was agitują na rzecz starych wójtów i burmistrzów i zastanówcie się, jaki mają w tym interes?

Osobiście dobrze życzę swojemu burmistrzowi i wiem, że po 16 latach „zachodów”, a następnie „podchodów” potrzebny mu teraz odpoczynek.

                                                           Piotr Opozda

 

Cudzym się chwalicie…

bo swego nie macie

 

     Fajnie jest podpisywać się pod osiągnięciami innych. To nic nie kosztuje. Zero wysiłku, a jaki efekt! Otóż nic z tego panie radny Józefie Szczepańczyk! Uczestniczenie w jednej sesji to trochę za mało.  A wydanie ulotki z nieprawdziwymi osiągnięciami to sztuka. Może się uda?   Nie udało się, a nieprawdziwą treść pozwolę sobie wypunktować:

Po pierwsze: Budowę chodnika między szkołą w Leśnej a Podkonarzem pilotował nasz radny Krzysztof Nowak i radny powiatowy Dariusz Skiba.

Po drugie: za tym, żeby powstała filia wydziału komunikacji również nie chodził Pan, tylko K. Nowak, D. Skiba

Zatem informacje zawarte w ulotce były nie prawdziwe. Trzeba się było samemu wziąć do roboty. Już wybudował Pan zalew na „Chrustach”. Tylko pływać! Dotrzymywanie słowa (hasło z Pana  ulotki) nie jest, jak widać, specjalnością Pańskiej partii.

I jeszcze jeden cud (zamiast królika z kapelusza)- Leśna w prezencie ma „ najlepszego dyrektora szkoły w gminie”! ( co na to inni?) - tak urzędującą dyrektor szkoły podstawowej w Leśnej  przedstawił na zebraniu wiejskim w dn.19.09.2010 burmistrz M. Krak. (…) Ów „ najlepszy dyrektor” nie składa nawet wniosków do Budżetu, najlepiej później awanturować się na zebraniu - „ bo szkole się należy”. Słusznie, ale nie ma co dłużej liczyć na „drapane”- pora się samej ruszyć i pozyskiwać fundusze. Wszystko, co do tej pory zrobiono wokół szkoły to inicjatywa        i zasługa radnego, a nie dyrektor szkoły. I tak: kostka, plac zabaw, chodnik, pieniądze na ogrodzenie. Jedynie zmieniła sobie mebelki w gabinecie. Dlatego pytam, co takiego Pani zrobiła, czym się tak zasłużyła, że jest najlepsza? A … prawda, zatrudniła sobie córeczkę. Nikomu nie przeszkadza ten jawny nepotyzm, ale wygospodarować pomieszczenia na świetlicę dla mieszkańców - tego się nie da! Poprowadzić kursu komputerowego dla dorosłych - też nie! ( argument nie… bo nie!). Najprościej podejść na zebraniu do tablicy, skreślić postulat mieszkańców (dotyczący świetlicy), zgasić światło w klasie, w której trwa zebranie - fora ze dwora i po problemie. Światło owszem, zgasło, tylko problem pozostał.                

                                                    Grażyna Buchcic

Karetką do sejmiku?

Na zebraniu wyborczym w Bodzentynie przedstawiono Panią Małgorzatę Szymańską jako kandydatkę PSL do sejmiku wojewódzkiego. Kandydatka od pewnego czasu kieruje tutejszą służbą zdrowia. Podobno sprowadzono ją nawet w tym celu do Bodzentyna i wyremontowano na koszt gminy mieszkanie bowiem PSL nie dysponował w Bodzentynie swoja własną kadrą, a powierzyć jakąkolwiek funkcję kierowniczą bezpartyjnemu byłoby według wyobrażeń tych ludzi świętokradztwem… Podczas prezentacji kandydatów PSL ktoś  z publiczności zapytał półgłosem: „co oni maja wspólnego z chłopami?” „Bardzo wiele… leczą ich”. „Raczej doją” - pada odpowiedź. Osobiście uważam, że      w sejmiku wojewódzkim przydałby się lekarz, ale raczej o innej   specjalności... 

 

Kto pracą wojuje...

 

„Nie jest ważne, w jaki sposób ktoś załatwił sobie pracę, ważne jest, aby dobrze ją wykonywał”. Zasada  p r a w i e  słuszna, gdyby nie owa wątpliwość, że nigdy nie dowiemy się, czy ktoś, kto nie otrzymał pracy, nie wykonywałby jej lepiej? Może więc warto jednak uzdrowić system zatrudniania w sferze publicznej? Bo jak tam jest – wiadomo. Łapówka, albo partyjno – rodzinno – towarzyskie znajomości. Chyba, że podaż pracy przewyższa popyt, ale nawet i wtedy próbuje się zaskarbić wdzięczność… To jednak abstrakcja, bowiem zatrudnianiem póki co rządzi inne prawo. Służy ono do kupowania wyborczych głosów lub spłacania wyborczych długów. To tez rodzaj korupcji, acz trudnej do udowodnienia. Oto dlaczego urzędników ciągle przybywa. Wystarczy podłączyć się do jakiejś, cytując znanego współczesnego filozofa  M. Króla, „bandy” i żyjemy sobie w miarę wygodnie.

Rozmawiałem niedawno z byłą pracownicą ważnej placówki kulturalnej w Bodzentynie (pomijam personalne szczegóły, bowiem sprawa nie ma charakteru incydentalnego, a ilustruje pewną zasadę i tak ją traktuję). Podczas pracy popadła w konflikt ze swoją szefową – zdarza się. Szefowa jako prawdopodobnie gorzej przygotowana do wykonywania zawodu, poczuła się zagrożona. W jaki więc sposób pozbyła się rywalki? Poskarżyła na nią burmistrzowi, że spotyka się z … opozycją. Kobieta ta, będąc spoza środowiska, prawdopodobnie nie wiedziała nawet, że takowa w Bodzentynie istnieje… Burmistrz, który ma alergię na pewne osoby, błyskawicznie zredukował w tej placówce etat, pozbywając się w ten sposób „osoby politycznie niepewnej”. Później etat przywrócono, a nawet rozmnożono, aby zatrudnić swoich, ale „niepewna” musiała opuścić Bodzentyn. Wspominam o tym przypadku choćby dlatego, że stałem się mimowolnym powodem skrzywdzenia owej kobiety. Intrygi zdarzają się i będą się zdarzać, ale od poważnego szefa w poważnym mieście należałoby wymagać jeśli już nie królewskiej roztropności Salomona, to przynajmniej rozwagi inżyniera.

Znam też przypadki wykorzystywania roli pracodawcy do wpływania na radnych – niedopuszczania ich do udziału w głosowaniu, wywierania presji przed głosowaniem, bądź przed udziałem w wyborach. Wiem, nie jest to problem tylko Bodzentyna, ale to nie znaczy, że mamy się na owe wynaturzenia godzić. Dla mnie jako członka „Solidarności” jest to o tyle przykre, że człowiek, który im ulega również wywodzi się z „Solidarności”, a chyba nawet ciągle jest jej członkiem… Może warto wrócić do korzeni?

 

Czas na zmiany?

      To nasz program sprzed czterech lat. Podzielił on mieszkańców  gminy Bodzentyn. Jedni uważają, że nasze lokalne sprawy idą dobrze, a więc po co je zmieniać? Mają przecież dobrą pracę, korzystają ze zwolnień podatkowych, wygrywają przetargi. To nic, że dług gminy rośnie, a co gorsze, jest przejadany, że o modernizacji Bodzentyna tylko się mówi, że ważniejsze inwestycje organizowane i finansowane są z Kielc, że wszelkie stanowiska obsadzane są przez PSL z klucza partyjnego, itd. Twierdzenie więc, że zmiany są zbędne jest wręcz przejawem szkodnictwa. Czy dotychczasowy Burmistrz daje nadzieję na zmiany? Nawet, gdyby chciał (a wątpię, bo po 16 latach urzędowania górę biorą nawyki), to zaplecze mu nie pozwoli. Nie po to w niego inwestowali, aby działał na ich szkodę. To proste. Kto więc pozostaje? Jedyny kontrkandydat – Andrzej Jarosiński. Człowiek młody, otwarty na współpracę ze wszystkimi (może aż nadto…), kompromisowy i ambitny. Jeśli dobierze sobie sprawny zespół, gmina z pewnością skorzysta. Odnośnie radnych, na listach widzę wielu starych „wyjadaczy”, typu Zygadlewicz, Markiewicz, Sokół, itd. To ludzie interesu, a nie służby, chcący coś ugrać, a nie zmienić. Nie wyobrażam sobie, żeby mieli inne zdanie od pana Kraka, a wiec dlaczego im płacić diety, za podnoszenie rąk na komendę? Bodzentyn zasługuje na normalny samorząd i tego mu życzę.

                                               Piotr Opozda

 

 

Patrzymy im na ręce

 

    Stowarzyszenie Świętokrzyskie SERVIAM nie bierze udziału w tegorocznych wyborach samorządowych. Bogatsi jednak w doświadczenia z ubiegłych lat zamierzamy monitorować przebieg kampanii wyborczej i samych wyborów w dn. 21 listopada 2010 r. pod kątem zarówno ewentualnych nadużyć prawa (agitacja w dniu wyborów, nieprawidłowości podczas liczenia głosów, handel głosami) jak też i dobrego obyczaju obywatelskiego (dowożenie do lokalu wyborczego połączone z agitacją, pomówienia wobec kandydatów, itp.).   

   Już po formalnym rozpoczęciu kampanii wyborczej rozpoczęliśmy kompletowanie stosownej dokumentacji. Oczekujemy również na sygnały od mieszkańców naszego regionu. Stosowny raport opublikujemy po zakończeniu wyborów.  SERVIAM

 

Bogate tradycje,

trudna współczesność

 

Z dziejów szkoły średniej

w Bodzentynie

 

Z opóźnieniem przeczytałem książkę syntetyzującą historię bodzentyńskiej szkoły średniej wydaną pod redakcją jej byłego wieloletniego dyrektora  pana Stefana Rachtana (1918 - 2008 Dziewięćdziesiąt lat szkoły średniej w Bodzentynie, Bodzentyn 2009). Ów dystans  wynikał z obawy, czy bezpośredniemu uczestnikowi wydarzeń udało się przekroczyć próg obiektywizmu…?  Wróćmy jednak do treści ksiązki. Najwartościowszą jej częścią są dwa pierwsze podrozdziały traktujące o trudnych początkach szkoły w okresie międzywojennym i okupacyjnym. Cenne z historycznego punktu widzenia przywiązanie autora do szczegółu, charakterystyka systemu nauczania, zmagania o utrzymanie szkoły w dość obojętnym dla niej środowisku społecznym, czy wreszcie dokładna prezentacja jej bazy materialnej stanowią o niewątpliwej wartości tej części pracy. Również rozdział drugi prezentujący wspomnienia nauczycieli i absolwentów szkoły zasługuje na uznanie. Gorzej wypadły kolejne części książki przedstawiające powojenne losy szkoły. Owszem, pieczołowicie zaprezentowana została instytucjonalna fasada szkoły, czyli oficjalna struktura organizacyjno - pedagogiczna i jej funkcjonowanie w realiach zniewolonego społeczeństwa i państwa… Zważywszy na te właśnie  polityczne i ideologiczne realia, nader ciekawe  byłoby przedstawienie rzeczywistego środowiska szkolnego, obok tej oficjalnej fasady, czyli prezentacja jego życia codziennego. Jak się bawiono,  jakie czytano książki, jakiej słuchano muzyki, czy wreszcie - jakie były dalsze losy pedagogów i uczniów szkoły? Dobrze pomyślana koncepcja z drugim „wspomnieniowym” rozdziałem tylko częściowo się powiodła, bowiem wspominający nie do końca chyba potrafili uwolnić się ze zdyscyplinowanej szkolnej ławki…

Zdaję sobie sprawę, że taki rozbudowany kwestionariusz badawczy wymaga pracy zespołowej, że przerasta możliwości indywidualnych dociekań historycznych, dlatego powyższe zastrzeżenia są nie tyle krytyką, co postulatem do dalszej pracy.

 

                                                     Piotr Opozda  

 

Spowiedź radnego

  

            Podsumowując cztery lata mijającej kadencji radnego, czas na kolejny rachunek sumienia. Jak chyba każdy z radnych miałem plany i zamierzenia związane z rozwojem gminy. Lecz jak się wkrótce okazało, w realiach Bodzentyna dla uczciwego człowieka, nie dającego się wciągnąć w pewien styl rządzenia i uległość to nie jest takie proste. Już na samym początku nikt nie traktował mojej kandydatury poważnie. Pamiętam rozmowę, w której usłyszałem: „po co ci to potrzebne, nie masz żadnych szans. Twoja Bożena by przeszła, bo wiesz, z Listy Kraka wchodzą wszyscy” (żona dostała propozycję startowania z listy Kraka, ale kategorycznie odmówiła). To mnie jeszcze bardziej zmobilizowało. Kampanię prowadziliśmy we dwóch - ja i pan Jan Zygadlewicz. Podczas długich rozmów padały zobowiązania, „że jak przejdziemy, to będziemy uczciwi” i „chociaż żona pana Jana pracuje w Urzędzie Gminy, to on i tak Kraka się nie boi. Będzie miał swoje zdanie”. Pan Zygadlewicz powtarzał to również i w czasie kampanii, i pod kościołem, i na targowiskach. Uczył mnie nawet: „rób tak jak ja, jak ktoś za Krakiem, to i ja za Krakiem, jak ktoś za Opozdą, to ja też”. Myślałem wtedy, ze każda forma jest dobra, byle osiągnąć sukces. Pewnego dnia, już po wyborach, spacerowaliśmy po Bodzentynie snując ambitne plany i wtedy to z ust Pana Zygadlewicza usłyszałem zdanie: „wiesz Włodek, choćby nie wiem co, to my musimy się trzymać razem, bo wiesz ja będę vice przewodniczącym rady…” Wtedy zaniemówiłem. Jak się później okazało, dwa tygodnie przed pierwsza sesją nowo wybranej rady pan Burmistrz fetując swoje zwycięstwo, zrobił balangę w Ciekotach, gdzie już podzielili funkcje. Od tego momentu nasze drogi z Panem Janem rozeszły się. Pamiętam pierwszą sesję, na której pan Jan jako najstarszy wiekiem prowadził obrady. Na salę z jego gabinetu weszła siódemka radnych, stronnicy p. Kraka. Szybko i sprawnie wybrano przewodniczącego i vice przewodniczących w osobach      p. Zygadlewicza i Zaborowskiego. Podczas wyborów przewodniczących komisji zwróciłem się do p. Kraka, że „może dla przyzwoitości dałbyś opozycji jedno przewodnictwo w komisji?” Usłyszałem: „NIE, bo nie mam do was zaufania” a stojący obok p. Zaborowski dodał, że „zwycięzcy biorą wszystko”. I tak oto rozpoczęła się moja „współpraca” w Radzie z panem burmistrzem Krakiem i jego radnym p. Zygadlewiczem.

   Od tamtego czasu ze strony p. Burmistrza, zarówno wprost, a zwłaszcza w wypowiedziach publicznych, nie usłyszałem dobrego słowa, chociaż  wiele mu pomagałem i pomagam. Ubolewam tylko, że tak wiele oszczerstw dotknęło moją rodzinę. Moja 76 letnia matka często przychodziła z płaczem, mówiąc: „Po co ci to potrzebne, ludzie się ode mnie odwracają! Dogadaj się z Krakiem. Wiesz, Zgadło to mądry, jeździ po wycieczkach, obje się i wypije za darmo. A tyś taki głupi.” Pamiętam jak po wygaszeniu p. Krakowi mandatu, zostałem zaproszony do domu pewnego biznesmena, gdzie przy suto zastawionym stole zobaczyłem p. Marka Kraka. W rozmowie prosił mnie o przywrócenie go na funkcję burmistrza… „Nie chcę – mówił - tych straconych pieniędzy, ponieważ biorę 5 tys. zł ze Związku Gmin Świętokrzyskich”. W niedługim czasie spełniliśmy tę prośbę, nie odwołując się od decyzji sądu (a sprawa mogła trwać bardzo długo), a pan Krak zaczął się sądzić o pobory…

Wydaje mi się, że spełniłem swoje ślubowanie, na ile mogłem w realiach naszej gminy. Nabrałem doświadczenia w pracy samorządowej, poznałem wielu wspaniałych ludzi, z którymi współpraca była przyjemnością  i zaszczytem. Szczególnie chciałbym podziękować wicemarszałkowi Zdzisławowi Wrzałce, który dla naszej gminy zrobił bardzo dużo, a jego zasługi przypisane zostały komu innemu,  Arturowi Kudzi  - wice dyrektorowi Powiatowego Biura Pracy, który również wiele pomagał naszym mieszkańcom.

           Reasumując, część radnych ostatniej kadencji postanowiła nie ubiegać się o te zaszczytne mandaty, niech spróbują inni. W Waszych rękach wyborcy jest klucz do sukcesu naszej miejscowości.

Proszę pamiętać również, że nie można głosować na osoby, których małżonkowie, dzieci pracują w urzędach - oni zawsze będą zależni.

Włodzimierz Bąderski

 

Samowola finansowa

 

W 2010 r. Regionalna Izba Obrachunkowa przeprowadziła kompleksową kontrolę gospodarki finansowej gminy Bodzentyn. W wystąpieniach pokontrolnych sformułowanych przez zwę prezesa RIO Zbigniewa Rękasa z dn. 21.07.2010 r. wypunktowano szereg istotnych nieprawidłowości, za które najczęściej jako winnego wskazano Burmistrza Miasta i Gminy Bodzentyn.

 

1. Na koniec 2009 r. w pięciu działach przekroczono planowane wydatki, co może stanowić naruszenie dyscypliny finansów publicznych.

 

2. Przy zakupie kruszywa drogowego o 500 ton przekroczono limit określany w zamówieniu (2 tys. ton).

 

3. Kontrole podatkowe u podatników przeprowadzane były bez imiennego upoważnienia, czyli nielegalnie…

 

4. Sprawozdanie zbiorcze z wykonania budżetu nie ma pokrycia w sprawozdaniach jednostkowych, a więc albo to pierwsze, alba te drugie są niezgodne z rzeczywistością…

 

5. Burmistrz z opóźnieniem (nawet ponad 2-miesięcznym) realizował zobowiązania wobec dostawców, przetrzymując faktury.

 

6. Wydzierżawianie przez Burmistrza nieruchomości gminnych bez zgody Rady Miejskiej. Dotyczy to wydzierżawienia w Ściegni gruntu pod budowę telefonii

 

 komórkowej. Tymczasem dysponowanie majątkiem gminnym należy do wyłącznej kompetencji rady miejskiej.

 

7. Gmina Bodzentyn nie posiada kompletnego wykazu swoich nieruchomości, nie mówiąc już o planie zagospodarowania przestrzennego… Takie niedopatrzenie z gospodarskiego punktu widzenia jest kompromitujące.

 

8. Nieprzestrzeganie terminów publikacji zamówień w Biuletynie Zamówień Publicznych…

 

9. Udzielano dotacji nawet na kwotę powyżej 100 tys. zł. mimo niekompletnego i na kolanie sporządzonego wniosku.

 

10. Naruszano procedury przetargowe (np. dotyczące budowy dróg w Celinach i Bodzentynie (wykonawcy przedstawiali np. wadliwe kosztorysy inwestorskie).

 

11. Środki funduszu socjalnego przydzielano niezgodnie z ustawą, dzieląc je często „po równo”, niezależnie od sytuacji materialnej pracowników samorządowych.

 

12. Burmistrz zaciągał zobowiązania finansowe (podpisując umowy) bez udziału skarbnika. Umowy takie opiewały niekiedy na poważne kwoty (np. 1mln. zł., 600 tys. zł.  i 350 tys. zł.

 

RIO stwierdziła również szereg uchybień związanych z księgowością, za które jako odpowiedzialną obok burmistrza Kraka wskazała Skarbnika gminy.

Skala powyższych nieprawidłowości jest znaczna, choć ciężar gatunkowy zarzutów jest zróżnicowany.  Władze naszej gminy uprawiają często swoistą propagandę sukcesu, chwaląc się najlepszym burmistrzem, najlepszym skarbnikiem, najlepszym prawnikiem i … najgorszą radą. Cóż, to jednak nie radni wadliwie prowadzą księgi rachunkowe, składają wadliwe zamówienia publiczne, podpisują wadliwe umowy, itd. Przydałaby się więc odrobina pokory i namysłu nad coraz częstszymi zarzutami pod adresem naszych gospodarzy. Jak na szesnastoletnie doświadczenie  - wyniki raczej mizerne...

 

Sprawozdanie zawieszone w próżni

 

W poprzednim numerze pisaliśmy o sprawozdaniu doraźnej komisji rady miejskiej w Bodzentynie, badającej nieprawidłowości w działalności inwestycyjnej tutejszych organów samorządowych. Mijają już kolejne miesiące od złożenia powyższego sprawozdania, a Rada Miejska nie wyraziła wobec niego swojego stanowiska. Sytuacja prawna jest jednoznaczna: rada powinna albo sprawozdanie to przyjąć (wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami), albo odrzucić. Z treści sprawozdania wynika, że kilkakrotnie mogło zostać złamane prawo, a w takim razie rada posiadłszy o tym wiedzę ponosi współodpowiedzialność za jej skrywanie…

powered by QuatroCMS