O nas
Nowe
Felietony
Artykuły
Kurier Święt.
Kronika 2018
Historia
Kalendarz
Galeria
Antyreklama
Kontakt
Polecamy
Forum
Archiwum
  
Artykuły »  lista artykułów » Piotr Opozda: List do redakcji Gazety Wyborczej
Treść artykułu:

LIST DO REDAKCJI GAZETY WYBORCZEJ

            

W kieleckiej edycji „Gazety Wyborczej”  ukazał się tekst Piotra Burdy („Kuć żelazo, póki jest praca”) wobec którego trudno pozostać obojętnym. Autor zaprezentował w nim program edukacyjny „powiatowych autorytetów”, który streścić by można następująco: w powiecie kieleckim szkoły ogólnokształcące są zbędne. Wystarczą szkoły zawodowe kształcące na zapotrzebowanie zachodniego  rynku pracy, a tam potrzeba hydraulików, kowali, etc. Szkoły takie powinny uczyć  również języków obcych [czyli zwrotów: ”tak jest, proszę Pana”, „słucham Pana”, „dziękuję Panu”?].

Wydawało mi się, że żyję już wystarczająco długo, aby cokolwiek jeszcze mogło mnie zaskoczyć, a jednak... Papier zawsze był i pozostanie wyjątkowo cierpliwy – to nie dziwi. Jeżeli jednak odnajduję taki sposób myślenia u ludzi  władzy, to poglądy takie nie tylko dziwią, ale i oburzają!

Prawdą jest, że część uczęszczającej do liceów młodzieży (tak w Bodzentynie i w Chmielniku jak i w Kielcach!) powinna uczyć się raczej konkretnego zawodu, ale dlaczego akurat administracyjny podział na powiat ziemski i grodzki decydować ma o poziomie kształcenia? Jeżeli w gminach wiejskich młodzież ma większe problemy edukacyjne, to wniosek z tego jest tylko taki, że trzeba poświęcić jej więcej czasu i więcej środków! Nie jest to chyba logika zbyt skomplikowana nawet dla starosty, kuratora i powiatowego naczelnika od oświaty? Próba przygarnięcia młodzieży z zamożniejszych rodzin chłopskich do liceów w odległych miastach ma chyba tylko jedno uzasadnienie: konserwuje cywilizacyjne opóźnienie obszarów wiejskich. Dziwi wiec taka tendencja u aktywistów rzekomo ludowego stronnictwa...

W artykule red. Burdy zawarta jest również pewna  manipulacja. Otóż punktem wyjścia owej restrukturyzacyjnej koncepcji dla szkół powiatowych stały się niekorzystne wyniki egzaminów maturalnych w liceach profilowanych. Dalej zaś, niepostrzeżenie i mechanicznie niejako, połączono w rozważaniach ten typ szkół z liceami ogólnokształcącymi, w których wyniki matur zasadniczo nie odbiegały od średniej krajowej (ale o tym już nie napisano). Tak, jak nie napisano również o kondycji wiejskiego szkolnictwa w ogóle! 

Bieda długo jeszcze mobilizować będzie zaradność młodych ludzi do poszukiwania środków do życia poza krajem i nie ma w tym nic dziwnego. Jeżeli jednak przedstawiciele służby publicznej  - zarówno państwowej jak i samorządowej – okopawszy się wcześniej przywilejami, dietami i poborami ponad stan, mają do zaoferowania społeczeństwu jedynie szkoły kształcące na obcy rynek pracy, to jako owa służba publiczna dyskwalifikują się pod każdym względem! Nie tak dawne to czasy, kiedy obce władze okupacyjne zezwalały  Polakom na naukę wyłącznie w szkołach powszechnych i zawodowych – takie były bowiem potrzeby niemieckiego rynku pracy. Czynił to jednak okupant, a nie polski starosta, kurator lub intelektualista! Zdaję sobie sprawę, że zestawienie takie, choć nasuwa się samo przez się, jest historycznie nieuprawnione, z drugiej zaś strony doskonale pamiętam odważną tezę  A. Michnika wypowiedzianą w 1980 r. na spotkaniu ze studentami, że tak naprawdę nie ma różnicy między świadomym szkodnictwem,  a głupotą. I warto o tym pamiętać.

Piotr Opozda

powered by QuatroCMS